Adres do poprawki

- Mieszkańcy nie życzą sobie zmian, jeśli miałoby to dla nich oznaczać obciążenie finansowe - podkreśla Jan Kiel, sołtys Gardawic. - A oznaczałoby, bo na własny koszt musieliby wymienić m.in. paszporty, prawa jazdy, dowody rejestracyjne samochodów czy karty chipowe NFZ. Nie wspominając już o czasie zmarnowanym na jeżdżenie po wszystkich urzędach. Co innego, gdyby miasto zobowiązało się chociaż partycypować w kosztach manipulacyjnych.

Że powinno, zgadza się m.in. radny Adam Kurpas, który złożył na ręce burmistrza interpelację w sprawie ulicy Partyzantów.

A te byłyby niemałe, biorąc pod uwagę, że zmiana adresu wymusiłaby konieczność wymiany m.in. paszportu, prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego samochodu i kart chipowych NFZ. Szczególnie dużo zachodu z wymianą wszystkich dokumentów, pieczątek itp. miałyby osoby prowadzące działalność gospodarczą. Nic dziwnego, że nie wszyscy się do tego palą.

- Tym bardziej, że do kosztów dochodzą jeszcze kwestie logistyczne - przyznaje burmistrz Orzesza, Andrzej Szafraniec. - Wszystkie zmiany należy zgłosić w ZUS-ie i urzędzie skarbowym, do tego w grę wchodzi uporządkowanie korespondencji z urzędami i bankami. Nie dziwię się, że nasze plany nie są popularne wśród mieszkańców.

Nawet niektórzy radni, którzy początkowo bardzo entuzjastycznie podeszli do pomysłu, zaczęli się z niego wycofywać, gdy odkryli, że ewentualne zmiany dotyczyłyby nie kilku, ale nawet… kilkuset posesji. Chaos w numeracji występuje bowiem na terenie całej gminy. Np. na ul. Partyzantów i ul. Żorskiej numery są całkowicie wymieszane (dwucyfrowe przeplatają się z jednocyfrowymi), bo dawniej nadawano je według kolejności stawiania domów (dzisiaj rezerwowane są już dla kolejnych działek). Problem jest także z ul. Wiejską, przy której odnodze wybudowało się tyle nowych domów, że zabrakło liter w alfabecie do ich oznaczenia.

Zamieszanie z numerami najlepiej widać na przykładzie ul. Centralnej (Drogi Krajowej nr 81), która biegnie aż przez trzy sołectwa: Zawiść, Gardawice i Woszczyce. Tam kilka niebardzo od siebie oddalonych posesji ma ten sam numer. Zanim miejscowości zostały włączone do Orzesza jako dzielnice miasta, problemu właściwie nie było. Numery były wprawdzie te same, ale w różnych gminach. Ale nawet w tym skrajnym przypadku mieszkańcy podchodzą do propozycji zmian z dystansem.

Nieprzekonani do pomysłu są m.in. Bożena i Roman Czylokowie, którzy mieszkają przy ul. Centralnej 52 w Gardawicach. To niejedna "52" na tej ulicy, kilkaset metrów wcześniej znajduje się druga, tyle że w Zawiści. Dla urzędników sołectwo nie ma znaczenia, bo obie rodziny mają w adresie Orzesze bez nazwy dzielnicy.

- Ilekroć ktoś planuje się do nas wybrać, musimy mu najpierw dokładnie tłumaczyć, jak do nas dojechać - mówi Roman Czylok. - Ale i tak zdarzają się im zabłąkane karetki pogotowia i kurierzy, którzy mieli trafić do Zawiści - dorzuca jego żona, Bożena.

Mimo tego wszystkiego, wolą być narażeni na nieporozumienia i utrudnienia, niż dodatkowe koszty. Zapowiadają, że nie zgodzą się na zmiany, jeśli gmina nie rozwiąże kwestii finansowej. Urzędnicy na razie radzą, co z tym fantem począć. Sprawą zajmuje się Komisja Ładu i Porządku Rady Miejskiej. Czy uda jej się zaprowadzić ład i porządek oraz czyim kosztem, pokazać mają najbliższe miesiące.