Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bycie prawdziwym rodzicem to nie praca na pół etatu

K. Grygierczyk
W zeszłym roku na boisku AKS-u odbył się pierwszy odbył się piknik dla rodzin zastępczych zorganizowany przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie
W zeszłym roku na boisku AKS-u odbył się pierwszy odbył się piknik dla rodzin zastępczych zorganizowany przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie fot. arc
Dzieci pozbawionych częściowo lub w całości opieki rodzicielskiej jest ciągle więcej niż osób gotowych się nimi zająć. Najbardziej poszukiwani przez centra pomocy rodzinie są rodzice zastępczy. Może nimi zostać małżeństwo albo osoba samotna. Opieka jest tylko tymczasowa, wiąże się z pomocą ze strony państwa, a od opiekunów wymaga przede wszystkim dużo miłości

Przez dom pani Anny w Wyrach w przeciągu ostatnich pięciu lat przewinęło się kilkadziesiąt dzieci. Niemowlęta i nastolatki, chłopcy i dziewczęta, jedynaki i rodzeństwa. Była pielęgniarka pamięta ich wszystkich - imiona, jaka była ich sytuacja rodzinna i ile miały lat (czasem miesięcy), kiedy do niej trafiły. Mogły przebywać u niej tymczasowo - do czasu unormowania się ich sytuacji lub do usamodzielnienia - ale każde czuło się u niej jak w prawdziwej rodzinie.

- Ani trochę nie rozumiem, dlaczego ktoś nie chciałby otworzyć swojego domu na dzieci i zostać rodziną zastępczą - mówi ze szczerym zdumieniem w głosie. - Bezskutecznie staram się namawiać do tego swoich znajomych. Ale oni są bardziej zajęci własnymi sprawami. A dzieci nie można zostawić samym sobie, niech rosną. Potrzebują troski, uwagi, zainteresowania. Problemy mamy te same, co rodziny biologiczne, np. odrabianie lekcji itp. To nie samo poklepywanie i branie na kolana, ale i nie horror. Ot, rodzina.

Pani Anna samotnie wychowuje 10-letniego synka. Kiedy skończył 5 lat, uznała, że jest gotowa, żeby stać się matką - choćby zastępczą - dla większej liczby dzieci. Przeszła wszystkie konieczne szkolenia i już po kilku miesiącach pod jej opiekę trafiło dwoje dzieci. Spędziły u niej kilka kolejnych miesięcy zanim udało im się wrócić do biologicznych rodziców.

Od tamtego czasu wyrzanka przeżyła najróżniejsze statusy rodziny zastępczej. Najpierw była to "zwyczajna" rodzina zastępcza niespokrewniona. Niedługo potem to się zmieniło i przez trzy lata prowadziła pogotowie rodzinne. W tym czasie miała pod swoją opieką trzydzieścioro dzieci (w jednym czasie najwięcej to siedmioro). Najmłodsze miało nie więcej niż dwa miesiące, a najstarsze - 13 lat. W końcu została (i nadal jest) rodziną zastępczą zawodową. Aktualnie pod jej opieką jest pięcioro dzieci - dwa rodzeństwa. Są to 5-letnia Klaudia, która trafiła do niej, kiedy miała zaledwie 3 miesiące, i jej 2-letni barciszek Artur. 10-letni syn pani Anny traktuje ich jak rodzeństwo. Do tego w domu w Wyrach są jeszcze 8-letni Patryk, jego 5-letni brat Adaś i 2-letnia Ania.

Generalnie rodziny zastępcze dzieli się na spokrewnione i niespokrewnione. Spokrewnione, czyli utworzone przez bliższych lub dalszych krewnych dziecka, to najczęściej dziadkowie, czasem pełnoletnie rodzeństwo.

- Tych jest najwięcej - tłumaczy Edyta Ryguła z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Łaziskach Górnych. - Na 110 rodzin zastępczych, które funkcjonują teraz w powiecie mikołowskim, jest ich 80. Przebywa w nich 107 dzieci.

Rodziny niespokrewnione mogą być zawodowe lub nie. Tych drugich w naszym powiecie jest aktualnie 30, a przebywa w nich 69 dzieci. Zawodowe zaś dzieli się na wielodzietne, specjalistyczne i te o charakterze pogotowia rodzinnego. Specjalistycznych u nas nie ma. Z rodzin wielodzietnych, jak ta pani Anny, są jeszcze tylko dwie w Orzeszu. Łącznie zajmują się 24 dzieci. Pogotowia rodzinne są dwa - w Mikołowie, gdzie znajduje się 5 dzieci i w Orzeszu, obecnie zawieszone.

Zofia i Andrzej Kowalczykowie z Tychów prowadzą rodzinne pogotowie opiekuńcze już od 10 lat. Obecnie mają w swoim domu czworo dzieci skierowanych do nich przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Opiekują się nimi przez całą dobę, prowadzą do przedszkola, jedzą wspólne posiłki. Już na pierwszy rzut oka widać, że dom jest schludny i ciepły.

- Na prowadzenie rodzinnego pogotowia opiekuńczego zdecydowaliśmy się, gdy troje naszych własnych dzieci usamodzielniło się - mówi Zofia Kowalczyk, która wcześniej pracowała w sklepie, a teraz jest formalnie pracownikiem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jej mąż pracował dawniej w hucie Ferrum, skąd trafił na świadczenia emerytalne.

Zajmują się dziećmi w różnym wieku. Od noworodków, których matki nie chcą zabrać ze sobą po wyjściu z porodówki, po dzieci w wieku szkolnym. Najstarszy był 11-letni chłopiec, który trafił od nich do adopcji. Dzieci spędzają u Kowalczyków czas do uregulowania ich sytuacji: powrotu do biologicznych rodziców, skierowania do rodziny zastępczej, czy właśnie adopcji.

- Dzieci mówią do nas ciociu i wujku, a ostatnio częściej babciu i dziadku - uśmiecha się pani Zofia. - Czasami słyszymy mamo i tato. Nie mamy w tej sprawie narzuconych norm. Uważamy, że to, jak dziecko do nas się zwraca, wynika z jego potrzeby, i należy to uszanować.

- Najtrudniejsze jest zawsze pożegnanie, gdy dziecko trafia od nas innej rodziny - mówi pan Andrzej.

Każde pożegnanie przeżywa także pani Anna. Zapytana jednak o to, co uważa za największą trudność w prowadzeniu rodziny zastępczej odpowiada z żalem, że spotkania z rodzicami biologicznymi.

- To trudne, bo za każdym razem obiecują oni swoim pociechom złote góry, opowiadają, jak się zmienią, ale nic z tego w końcu nie wychodzi - mówi nie bez cienia goryczy w głosie. - Potem trzeba z takim pełnym nadziei i oczekiwania dzieckiem usiąść i delikatnie porozmawiać. Wytłumaczyć, że nie wszystko może wyjść, jak oczekuje.

Trudność materialne przy tym, mówi, to nic wielkiego. Rodzice zastępczy mogą w tym zakresie korzystać z pomocy PCPR-u. Comiesięczne świadczenia zależą od wieku i stanu zdrowia dziecka, jego sytuacji społecznej i innych czynników.

Do tego PCPR zapewnia wsparcie psychologa, prawnika, terapeuty dziecięcego.

- Są grupy wsparcia, szkoły dla rodziców zastępczych i biologicznych, wycieczki i pikniki - wymienia Edyta Ryguła. - W zeszłym roku zorganizowaliśmy swój pierwszy piknik dla rodzin zastępczych. Następny odbędzie się w sierpniu.

Rodziny zastępcze są wciąż poszukiwane. Mogą nimi być małżeństwa lub osoby z nikim niezwiązane. Muszą mieć odpowiednie warunki mieszkaniowe i stałe źródło utrzymania, korzystać z pełni praw cywilnych i obywatelskich. Nie mogą to być ludzie, którzy zostali pozbawieni lub ograniczeni we władzy rodzicielskiej, lub cierpiące na chorobę uniemożliwiającą im właściwą opiekę nad dzieckiem.

Wszyscy kandydaci powinni się udać do PCPR w Łaziskach Górnych. Są tam niecierpliwie oczekiwani.

Współpraca: Adrian Ołdak

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto