Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia mieszkańców mikołowskiej "Abisynii". Oto jak mieszkają, jak żyją [ZDJĘCIA]

Mateusz Demski
Trzy zaniedbane budynki. Niektóre bez gazu, ciepłej wody i łazienek. Na podwórzu sterta śmieci. "Abisynia" to zapomniany punkt na mapie Mikołowa, miejsce często określane przez mieszkańców mianem „baraków”. Ale okazuje się, że pośród tych odrapanych murów mieszkają ludzie niezwykli - często skrzywdzeni przez los, ale przy tym pełni pasji i, co najważniejsze, radości życia.

Bambusowe rolety, folia spożywcza. Kolczyki, wisiorki i koraliki. Do tego wszystkiego trochę kleju i spray. Właśnie z tych kilku, na pierwszy rzut oka, nic nie wartych przedmiotów powstają dzieła sztuki na miarę wielkich artystów. Ich twórcą jest Zbigniew „Zibi” Skowronek, który mieszka w cieszącej się złą sławą „Abisynii” przy ul. Młyńskiej. Kiedy pytam, skąd tak wielki talent wziął się w takim miejscu, szczerze odpowiada: „Tak się po prostu życie ułożyło”.

Życie skręciło w złym kierunku

Mówi, że talent plastyczny odziedziczył po dziadku. - Dziadek był moim mistrzem. Mimo że nie skończył żadnej szkoły, to potrafił zrobić dosłownie wszystko: od miotły brzozowej, przez piękne krasnale ogrodowe, aż po prawdziwe arcydzieła - wspomina pan Zbigniew. - Kiedy zmarł, jakoś naturalnie poczułem takie samo natchnienie. I chyba też wtedy wszystko się zaczęło.

W młodości pan Zbigniew porzucił jednak swoją pasję. Trafił do wojsk rakietowych w Warszawie. Kiedy wrócił na Śląsk, rozpoczął pracę w Kopalni Doświadczalnej „Barbara” w Mikołowie. Później pracował jeszcze w paleniskach. To właśnie wtedy jego życie skręciło w niewłaściwym kierunku. - Takie czasy przyszły; byłem młody, nerwowy. Moja odeszła razem z dziećmi, a ja zostałem sam - wspomina.

W 1995 r. trafił do „Abisynii”, gdzie mieszka od ponad 20 lat. - Sam widzisz, luksusów nie ma, ale przecież człowiek musi jakoś żyć - mówi pan Zbigniew. - Lata mijają, marzenia gdzieś uleciały, ale trzeba coś robić. Kraść nie kradnę. Czasem jakiś płot pomaluję sąsiadowi, tu dorobię, tam dorobię. A w domu wciąż rysuję i rzeźbię. Nieraz usiądę nad taką dużą pracą i jestem w stanie poświęcić jej nawet 18 godzin. Rzeczywiście, to pochłania sporo czasu, ale daje przy tym ogromną radość - dodaje.

Kiedyś był cenionym szefem kuchni

Kilka mieszkań dalej mieszka Eugeniusz Urbiczek. W tym roku mija dokładnie 17 lat, od kiedy rozstał się z żoną i trafił na ul. Młyńską. Przed tym wszystkim pracował przez lata w Głównym Instytucie Górnictwa w Katowicach. Był szefem kuchni. Jednym z najbardziej poważanych w historii zakładu.

- W tamtym czasie, jako szef kuchni miałem pod sobą zespół złożony z dziesięciu kucharek. To właśnie one nauczyły mnie fachu - wspomina. Niestety zakład został zlikwidowany, a pan Eugeniusz porzucił kuchnię na dobre. Później pracował jeszcze w Hucie Kościuszko w Chorzowie, na Kopalni Węgla Kamiennego „Kleofas” w Katowicach, a także w innych okolicznych zakładach, aż do momentu, kiedy cztery lata temu udar mózgu posadził go na wózku inwalidzkim. Ale mimo choroby pan Eugeniusz znalazł kolejną pasję - zegary.

- Kiedy miałem ich już 140 to przestałem liczyć. Oczywiście po udarze ręce stały się sztywne, ciężko było je nakręcać. Ale co innego robić? Trzeba przecież sobie jakoś ten czas zająć - podkreśla.

Mają rodziny i normalne życie

Z mieszkańcami „Abisynii” spotkałem się we wtorek. Tego dnia trwały wielkie prace porządkowe w ramach projektu rewitalizacji prowadzonego przez Urząd Miasta w Mikołowie. W akcję zaangażowali się uczniowie mikołowskich szkół, a także pracownicy Fundacji Pomocy Dzieciom „Ulica”, którzy są odpowiedzialni za poprawienie wizerunku tego miejsca i relacji pomiędzy tutejszymi mieszkańcami. Ale to dopiero początek. W najbliższych miesiącach przy ul. Młyńskiej zostanie przebudowana kanalizacja. Powstanie tam również nowy, utwardzony plac, a także trawnik i dodatkowe oświetlenie.

- Cieszę się, że w końcu ktoś wyciągnął do nich rękę - mówi Anna Bojdoł, która od pięciu lat pełni funkcję administratora budynków mieszkalnych przy ul. Młyńskiej. - Osoby z zewnątrz często spoglądają na to miejsce z odrazą. Nikt nie zastanowi się, że żyją tutaj ludzie, którzy też mają wartości: rodziny, prace, wspaniałe pasje, i chcą to miejsce zmieniać. Mam nadzieję, że właśnie takie akcje uzmysłowią mikołowianom, że nie mieszka tutaj sam „element”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto