Właścicielem działki w Wołowni jest Dariusz Remiszewski. Mężczyzna mieszka w Warszawie, a nieruchomością zarządza jego ojciec Ireneusz.
– Kupiliśmy to pole 21 lat temu z myślą o ewentualnej budowie domu – wspomina pan Ireneusz. – Wzdłuż miedzy, z pomocą sąsiadów zasadziliśmy 258 drzew aby odgrodzić się od ruchliwej drogi. Wcześniej uzgodniłem to z Zakładem Energetycznym. Dowiedziałem się, że przebiegająca przy drodze linia jest nieczynna i mogę robić co chcę.
Gdy w maju minionego roku, po kilkumiesięcznej przerwie zajrzał na działkę, mało nie dostał zawału. Rosnące wzdłuż drogi drzewa były okaleczone, a większość z nich sucha.
– Ktoś je przyciął – denerwuje się rozmówca. – W wielu przypadkach ścięto połowę drzewa. Na dodatek na polu zalegały sterty gałęzi.
Ustalił, że “porządki” były prowadzone w połowie grudnia 2019 roku na zlecenie energetyków i próbował z nimi wyjaśnić sprawę. Twierdzi, że nikt nie chciał rozmawiać.
– W odpowiedzi na moje pismo kierownictwo zakład zaoferowało, że ewentualnie uprzątnie gałęzi, ale o wypłacie rekompensaty, czy wycince suchych pni i wykarczowaniu korzeni nie chciało nawet słyszeć – żali się Remiszewski. – Tymczasem wartość zniszczonych drzew fachowcy określili na 40-50 tysięcy złotych. A do tego trzeba dorzucić parę tysięcy, aby to pole doprowadzić do porządku. Dlaczego mam ponosić tak wysokie koszty?
Agnieszka Bajerska z białostockiego oddziału PGE Dystrybucja S.A. informowała nas, że podcinka drzew była konieczna, ponieważ gałęzie wrastające w przewody linii napowietrznej stanowiły zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno właścicieli nieruchomości, jak i okolicznych mieszkańców. Wyjaśniała też, że zakład nie dokonał uzgodnień z właścicielem, ponieważ... nie udało się go ustalić.
Remiszewscy zażądali wypłaty odszkodowania za zniszczone drzewa. W odpowiedzi na pismo Zakład Energetyczny powołał biegłego, który oszacował, że ponad 250 dwudziestoletnich drzew warte jest... 1576 złotych. Natomiast niedawno, po niemal rocznej batalii zgodził się też na uporządkowanie działki.
- Ścięli "kikuty" drzew, zebrali gałęzie i próbowali wykarczować pnie - opowiada Remiszewski. - Nie chcę czepiać się niepotrzebnie. Uważam więc, że uporządkowali działkę. Natomiast wciąż czuję się pokrzywdzony w kwestii rekompensaty. Za takie pieniądze nie jestem w stanie odkupić sadzonek.
Zakład Energetyczny odpiera te zarzuty podpierając się opinią biegłego. - Obowiązuje nas wycena fachowca - tłumaczy. - Nie możemy wypłacać dobrowolnych, uznaniowych kwot.
Właściciel działki nie wyklucza, że sprawiedliwości będzie szukać w sądzie.
Czym jest długi COVID-19?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?