Niektóre magistraty były w piątek nieczynne

Chciałem w piątek załatwić sprawę w Urzędzie Miasta. Niestety, był on zamknięty - powiedział nam oburzony tym Marek Muszer, mieszkaniec miasta, były radny.

Jak stwierdza, przed południem drzwi do ratusza były otwarte, ale w przedsionku stał pracownik i tłumaczył wchodzącym ludziom, że magistrat jest nieczynny.

- To kompletne zaskoczenie - mówi Muszer. - To prawda, na drzwiach wisiała jakaś kartka z informacją, ale dzień wcześniej przechodziłem obok i jej nie widziałem. Piątek to w Mikołowie dzień targowy. Wiele osób wykorzystuje to do załatwienia spraw urzędowych. Tego dnia musieli jednak odejść z kwitkiem.

Jego zdaniem nie było uzasadnienia dla takiej sytuacji.

- Jeżeli kilku urzędników, bo przecież nie wszyscy, chciało pojechać na Jasną Górę na spotkanie z papieżem, to burmistrz mógł im dać urlop. Nie było powodu, by zamykać cały urząd - przekonuje.

Wiceburmistrz Henryk Zawiszowski, którego zastaliśmy w pracy, potwierdził, że według zarządzenia burmistrza większość pracowników miała w piątek wolne, ale nie wszyscy. - W wydziałach odbywają się dyżury, czynne jest także biuro podawcze - zapewnił nas.

Sprawdziliśmy to. W południe do magistratu wejść się nie dało. W przedsionku stał człowiek niewpuszczający nikogo dalej.

- Zwróciłem mu uwagę - powiedział nam Zawiszowski, kiedy zatelefonowaliśmy ponownie, by to wyjaśnić. - Wytłumaczyłem mu, że pełnione są dyżury i jeżeli ktoś ma pilną sprawę do załatwienia, ma go wpuścić.

Wiceburmistrz nie zgadza się z opinią, że taka sytuacja była nieuzasadniona: - Burmistrz, korzystając z przysługującego mu według ustawy prawa, wydał rozporządzenie kilka dni wcześniej. Kartka z taką informacją wisiała na drzwiach od środy.U podstaw decyzji leżało to, by jak najwięcej ludzi mogło pojechać na spotkanie z papieżem lub usiąść przed telewizorem i zobaczyć relację z tego wydarzenia - powiedział nam.

Z podobnego prawa skorzystano również w Bieruniu i Łaziskach Górnych. Tamtejsze magistraty także były w piątek zamknięte. Jak co dzień pracowali za to miejscy urzędnicy w Tychach i Pszczynie.