Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cud, że nie było ofiar

Małgorzata Himmel
Pożar hali fabrycznej zakładu przeróbki i tworzyw sztucznych wybuchł w niedzielę o świcie. Jego gaszenie trwało 10 godzin. Fot A. Ławrywianiec
Pożar hali fabrycznej zakładu przeróbki i tworzyw sztucznych wybuchł w niedzielę o świcie. Jego gaszenie trwało 10 godzin. Fot A. Ławrywianiec
Policja wyjaśnia przyczyny pożaru, do którego doszło w niedzielę nad ranem. Szacunkowe straty, jakie poniósł właściciel zakładu przetwórstwa tworzyw sztucznych, wyniosły około 3 mln zł. O godzinie 3.

Policja wyjaśnia przyczyny pożaru, do którego doszło w niedzielę nad ranem. Szacunkowe straty, jakie poniósł właściciel zakładu przetwórstwa tworzyw sztucznych, wyniosły około 3 mln zł.

O godzinie 3.30 jednego z mieszkańców obudziła w niedzielę woń dymu, unoszącego się wokół jego domu. Na wszelki wypadek zadzwonił do straży pożarnej. Wtedy zakład przetwórstwa tworzyw sztucznych już płonął. Łuny nad Ornontowicami rozświetlały całą miejscowość, a mieszkańcy w oknach obserwowali pożar.

Ogień za płotem

Słupy ognia pięły się na kilka metrów w górę. Dym gryzł w oczy i zapierał im dech. Około 4.30 usłyszeli pierwsze ryki syren. Bali się wszyscy, lecz najbardziej zagrożeni czuli się ci, którzy sąsiadują z przedsiębiorstwem.
Damian Smerczek z ul. Dworcowej był przerażony.

– Od płonącego budynku dzielił nas tylko płot. Kiedy ściany zaczęły się rozpadać, gruz spadał na nasze podwórko. Zniszczył się kurnik. Najbardziej jednak baliśmy się o nasze zdrowie – opowiada. – W tym czasie w domu było siedem osób. Wszyscy na kilka godzin zostaliśmy ewakuowani przez strażaków. Chyba tylko dzięki Opatrzności nic się nikomu nie stało.

10 godzin walki

Na miejsce przyjechało 27 wozów strażackich z całego województwa. Akcja była utrudniona ze względu na bardzo trudny dojazd. Nawierzchnia dróg w tym rejonie była nieodśnieżona. Strażacy musieli więc jechać bardzo wolno. Kolejny problem stanowił brak dostępu do wody. Trzeba było ją sukcesywnie uzupełniać, ale w okolicy nie ma odpowiedniego zbiornika. Z tego powodu gaszenie pożaru trwało bardzo długo. Akcję zakończono wczesnym południem w niedzielę, czyli po 10 godzinach. W trakcie pożaru spłonęła hala produkcyjna i magazynowa. Ogień strawił 1500 m kw. powierzchni zakładu. Strażacy starali się nie dopuścić do dalszego rozprzestrzeniania się ognia, który trawił barwniki do farb, materiały z PCV i granulaty.

– Zadanie było wyjątkowo trudne – powiedział DZ mł. bryg. Marek Borkowski, oficer operacyjny z Wojewódzkiej Komendy Straży Pożarnej w Katowicach, dowodzący działaniami w Ornontowicach. – Mieliśmy kłopoty także dlatego, że architektura budynku została w ten sposób zaprojektowana, że pożar w zastraszającym tempie się rozprzestrzeniał. Staraliśmy się działać bardzo szybko i jak najwięcej uratować od spalenia.

Już bezpiecznie

W niedzielny poranek strażacy zabezpieczyli teren. Przy wejściu na teren przedsiębiorstwa zawieszono taśmy zakazujące wstępu na pogorzelisko. Dojazd do zakładu był zakazany. Przy wjeździe na Dworcową stały wozy policyjne, a stróże prawa kierowali ruchem.

Pożar gasiła ponad setka strażaków. Dwóch, pochodzących z Mikołowa, z powodu lekkich oparzeń w niedzielę rano zostało przewiezionych do szpitala w Knurowie. W akcji uczestniczyły zespoły m. in. z Gliwic, Mikołowa, Rybnika, Katowic i Rudy Śląskiej. Janusz Skulik, śląski wojewódzki komendant straży pożarnej w Katowicach twierdzi, że był to jeden z groźniejszych pożarów w ostatnim czasie. Kilka dni wcześniej strażacy gasili pożar starego młyna w Zabrzu.

Przyczyna dramatycznych wydarzeń nie jest jeszcze znana. Policja ma 30 dni na przesłuchanie świadków, wykonanie potrzebnych ekspertyz. Funkcjonariusze policji i strażacy nie chcą się jeszcze na ten temat wypowiadać. W Ornontowicach słychać jednak plotki, że być może zakład został podpalony.

Ustalają przyczyny

Mówi mł. bryg. Marek Borkowski, oficer operacyjny z Wojewódzkiej Komendy Straży Pożarnej w Katowicach, dowodzący działaniami w Ornontowicach:

Ugaszanie pożaru w zakładzie tworzyw sztucznych było jedną z trudniejszych akcji, jakie przeprowadziliśmy w ostatnich miesiącach. Przede wszystkim dlatego, że warunki na drodze nie sprzyjały. Aby się tutaj dostać trzeba było pokonać tereny, które nie są odpowiednio odśnieżone. Poza tym pojawiły się kłopoty z wodą.

Mieliśmy problemy z jej sukcesywnym dostarczaniem. Naszym głównym celem było nie dopuszczenie do rozprzestrzenienia się ognia. Staraliśmy się robić wszystko, aby właściciel poniósł jak najmniejsze straty. Na szczęście pracownicy zostali na czas ewakuowani, podobnie jak okoliczni mieszkańcy. To dlatego tak groźny pożar nie pociągnął za sobą ofiar.

W akcji wzięło udział ponad stu strażaków. Dwóch doznało lekkich obrażeń. Poparzeni zostali przewiezieni na obserwację do knurowskiego szpitala.

Obecnie nie można jeszcze mówić o przyczynach pożaru. Policja przejęła sprawę i tam trwa dochodzenie. W ciągu miesiąca powinny być znane wyniki ekspertyz oraz sporządzone zeznania świadków. Na chwilę obecną straty szacowane są na 3 mln zł.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto