MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Inauguracja tegorocznych zawodów hodowców gołębi pocztowych

Bogdan Prejs
Krystyna Grochala wkłada gołębie do jednej ze specjalnych klatek, w których przewieziono je na miejsce startu.
Krystyna Grochala wkłada gołębie do jednej ze specjalnych klatek, w których przewieziono je na miejsce startu.
Ponad 5 tysięcy gołębi należących do hodowców z pięciu sekcji skupionych w mikołowskim oddziale członków PZHGP pofrunęło w niedzielę z Brzegu na Dolnym Śląsku, gdzie przetransportowano je specjalnym samochodem.

Ponad 5 tysięcy gołębi należących do hodowców z pięciu sekcji skupionych w mikołowskim oddziale członków PZHGP pofrunęło w niedzielę z Brzegu na Dolnym Śląsku, gdzie przetransportowano je specjalnym samochodem. Miały do przebycia około 120 kilometrów.

Pierwszy lot

- Z naszego powiatu nikt nie zginął, ale pod gruzami zostało wielu kolegów i znajomych z innych oddziałów. Ja sam wybierałem się na wystawę dopiero ostatniego dnia. Widać ręka boska mnie uratowała - opowiada Józef Czech o styczniowej tragedii w Chorzowie, gdzie podczas wystawy gołębi pocztowych runął dach.

Swą pasję dzieli z bratem Janem, prezesem sekcji PZHGP w Łaziskach Górnych. W niedzielę wraz z innymi wzięli udział w pierwszych tegorocznych zawodach.

- Było przed nimi nerwowo - przyznaje Jan Czech. - 1 maja w Suszcu odbyła się doroczna msza dla hodowców w intencji tych, którzy zginęli w Chorzowie, a dopiero 5 maja minister odwołał zakaz lotów wprowadzony wcześniej z powodu ptasiej grypy.

Dlatego w tym roku po raz pierwszy nie było wcześniej lotów próbnych i większość hodowców nie wiedziała, czego spodziewać się na zawodach. W oddziale mikołowskim wzięło w nich udział ponad 115 osób, niemal wszyscy, jacy do niego należą w sekcjach w Mikołowie, Łaziskach Górnych, Wyrach, Borowej Wsi i Piotrowicach.

Uciekli śmierci

Nie zabrakło w tym gronie Władysława Woźniaka z Łazisk Górnych, któremu w hodowli pomaga pracująca w jego firmie Krystyna Grochala, jedyna w tym gronie kobieta. Razem puszczali w niedzielę 250 gołębi. Oboje byli w styczniu w hali, kiedy zaczął się walić dach.

- Mieliśmy stoisko razem z Beniaminem Potyką - opowiada pani Krystyna. - Krótko przed godziną 17 poszłam zobaczyć występy. Po paru minutach wróciłam. Panowie, do których dołączył jeszcze Bogdan Wojtkowiak, zamierzali wtedy gdzieś pójść, a ja miałam zostać przy stoisku. Na moje szczęście nie zdążyli się jednak oddalić, bo nie wiem, co by było, gdybym była tam sama.

Kiedy nastąpił huk, a z góry zaczęły spadać metalowe konstrukcje, razem ruszyli w kierunku najbliższego wyjścia. Woźniak biegł ostatni:

- Chciałem przypilnować, żebyśmy wszyscy z tego wyszli, ale byłem przekonany, że nie zdążymy - przyznaje. - Udało się jednak. Uciekliśmy śmierci. Widać mieliśmy żyć.

- Szef biegł za mną, żebym się nie zgubiła w tym tłumie. To on mnie uratował - nie ma wątpliwości Krystyna Grochala.

Mówi, że wszyscy dostali tego dnia drugie życie.

Oddali im hołd

Podobnego zdania jest Bogdan Wojtkowiak, prezes mikołowskiego oddziału związku. On jako pierwszy z ich grupy dopadł do drzwi. Były zamknięte, ale tłum je wyważył.

- Emocje już trochę minęły, ale w pamięci ten dzień pozostanie na zawsze - stwierdza. - Staram się nie rozpamiętywać tego, co się wówczas stało. Wracam do tych zdarzeń tylko wtedy, jeżeli ktoś mi o nich przypomni.

On sam odniósł w Chorzowie drobne obrażenia ręki. Dzisiaj się już zagoiły.

- Przez pierwsze dni tylko o tym jednym myślałam - opowiada pani Krystyna. - Nawet teraz te pierwsze zawody nie cieszą już tak, jak kiedyś. Ale co zrobić, tak widać miało być.

Hodowcy zgodnie przyznają, że niedzielne zawody traktują jako hołd oddany tym, którzy zginęli i im właśnie je dedykowali.

Najszybsze gołębie mają w Wyrach

W zawodach poleciało 5423 gołębi. Miały do przebycia ok. 120 km, ale odległości były nieco zróżnicowane, bo do Borowej Wsi miały 115 km, ale już do Wyr 133 km. Dlatego w klasyfikacji najszybszych nie liczy się czas lotu, lecz średnia szybkość. Jak powiedział nam obliczający te czasy Zdzisław Wiesiołek, pod tym względem najszybszy był gołąb Andrzeja Paproty z Wyr (1312 metrów na minutę). Drugie i trzecie miejsce zajęły gołębie Antoniego Dyrdy, również z Wyr (1302 i 1299 m/min.). (bop)

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto