Jerzy Cnota w Mikołowie
Kiedyś o 6 rano Jerzy Cnota pędził na plan zdjęciowy. Teraz o 6.30 to już czeka z numerkiem w ręce na swoją kolejkę do ćwiczeń w ośrodku rehabilitacyjnym. - Kiedyś się chodziło, biegało, na motocyklu jeździło, zresztą na motocyklu ojca cały Mikołów objeździłem, dobrze znam to miasto - mówi Jerzy Cnota, wielka postać polskiego kina, której chyba nie wypada przedstawiać.
Teraz aktor mógł zobaczyć mikołowską bibliotekę w nowym wydaniu. - Kiedyś tu było kino, bardzo dobrze je pamiętam, ale teraz sala robi naprawdę wrażenie, bywałem tu już kilka razy - podkreśla pan Jerzy.
Cnotę wita się zawsze tłumnie, z podziwem i sentymentem. Jego dorobek artystyczny liczy się w rolach filmowych, serialowych, w kultowych scenach w "Soli ziemi czarnej, "Perle w koronie", czy "Janosiku". Jak sam mówi, po tym wszystkim zostały już tylko wspomnienia.
Na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mikołowie zobaczyliśmy 72-latka, który ostrożnie stawia kroki, podpierając się kulą inwalidzką. Na sali zasiadł w pierwszej ławce wraz z reżyserem Eugeniuszem Kluczniokiem, z którym wspólnie promują film zatytułowany po prostu "Cnota".
Filmu nie zapowiadali, bo zaraz mieliśmy usłyszeć 1,5 -godzinny dialog dwóch przyjaciół: Cnoty i Klucznioka. - Z tym filmem jeździmy wszędzie tam, gdzie nas chcą , a tych zaproszeń jest więcej niż oczekiwałem - śmieje się pan Jerzy.
Chociaż noga doskwiera i sił coraz mniej Jerzy Cnota nigdy nie odmawia.
- Te spotkania to teraz moje życie, czasem mam wrażenie, że wielu ludzi, których spotykam na projekcji "Cnoty" widzę po raz ostatni, a chcę jeszcze dotrzeć do moich fanów, do tych wszystkich, którzy pamiętają Cnotę w najlepszym okresie jego życia - opowiada pan Jerzy.
Jego teraźniejszość to spotkania z ludźmi i od niedawna także codzienne wizyty w ośrodku rehabilitacyjnym. - Ludzie widzą we mnie jeszcze Cnotę, ale Cnotę starego, to już nie jest ten Jurek z "Janosika". Oczekując na ćwiczenia uśmiechają się do mnie babcie, podchodzą i mówią, że razem ze mną chodziły do podstawówki, ja ich nie poznaję, bo to teraz panie w moim wieku, nie pamiętam jak wyglądały jako dziewczynki, ale one pamiętają mnie, ze szkolnej ławy, z filmów, z serialu - mówi Jerzy Cnota.
Choć rozrywek już za wiele nie ma, to czasem zdarzy mu się zagrać z kolegami w karty. Telewizji sobie nie żałuje, ale też nie przesadza. - Kiedyś miałem tych programów ponad sto, a oglądałem cztery, nie można się dać ogłupić. Teraz mam kilka, a poluję i tak tylko na stare polskie filmy - komentuje pan Jerzy.
Teraz dni podporządkowuje zabiegom w ośrodku. - Po wszczepieniu endoprotezy miałem nieciekawe zdarzenie w autobusie. Tak to jest jak kalce każe się wchodzić pierwszymi drzwiami, które są ciasne. Przewróciłem się i spaskudziłem nogę dopiero co po operacji. Nic poważnego się nie stało, ale teraz pół dnia tracę na zabiegi. Całe szczęście, że to tylko dwa zabiegi codziennie, niektórzy mają ich kilka, to w tym ośrodku przesiadują chyba cały dzień - śmieje się pan Jerzy.
Na co dzień spotkać go można w Chorzowie, gdzie mieszka. Spaceruje, chociaż coraz mniej to lubi. - To chodzenie to obowiązek i tak już to traktuję, dreptam, bo trzeba, żeby się tym nogom nie zapomniało chodzić. No i jestem wszędzie tam, gdzie chcą mnie jeszcze widzieć .
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?