Bezpieczeństwo przede wszystkim - taki cel przyświeca nowym zasadom, jakie zaczną obowiązywać na centralnym placu miasta.
- Ulica Jana Pawła II to deptak, a człowiek musi uważać, żeby nie zostać przejechanym - denerwuje się przechodzący tędy mężczyzna.
Właśnie musiał stanąć pośrodku, bo z obydwu stron przejeżdżały samochody dostawcze. Jeden akurat wyjeżdżał z rynku, drugi zmierzał w jego stronę
- Często przychodzę tutaj z dzieckiem. Boję się je puszczać, żeby sobie pobiegało, bo auta jeżdżą tam i z powrotem - mówi kobieta prowadząca za rękę kilkuletniego chłopczyka.
- Będę walczył o to, by samochody nie miały w ciągu dnia prawa wjazdu na rynek - zapowiadał już w ubiegłym roku radny Benedykt Walczak. Niedawno zyskał otwarte poparcie w tej sprawie.
- Co władze miasta uczyniły dla ograniczenia ruchu w tym miejscu? - zapytała na ostatniej sesji radna Urszula Wieczorek-Pajonk.
Wiceburmistrz Adam Zawiszowski zapowiedział wprowadzenie rozwiązań, które powinny dać efekty.
- Przygotowaliśmy propozycje, które już niedługo zaczniemy realizować - powiedział DZ kilka dni temu, podtrzymując złożoną na posiedzeniu Rady Miasta obietnicę.
Sam nie ma wątpliwości, że po rynku nie powinny jeździć auta. Nie po to go przecież, jak mówi, wyremontowano, zbudowano tam fontannę i stworzono klimat sprzyjający postrzeganiu go jako miejsca do miłego spędzania czasu, by trzeba było się obawiać potrącenia przez samochód.
Kiedyś ruch pojazdów na centralnym placu Mikołowa był czymś normalnym. Większość mieszkańców pamięta jeszcze czasy, gdy znajdował się tutaj przystanek autobusowy i postój taksówek. W końcu jednak władze miasta uznały, że trzeba temu miejscu nadać właściwą rangę. W ubiegłej dekadzie wprowadzono rozwiązania ograniczające ruch samochodów. Po generalnym remoncie rynku i dochodzących do niego ulic oraz towarzyszącej temu zmianie układu komunikacyjnego obostrzenia poszły dalej. Na wlotach od parkingu przy ratuszu oraz od ulic Konstantego Prusa i Jana Pawła II postawiono słupki uniemożliwiające wjazd. Stał się on możliwy jedynie od ulicy Lompy, jednak i tam zastosowano ograniczenie.
- Obowiązuje zasada, że od godziny 9 do 17 mogą na rynek i ulicę Jana Pawła II wjeżdżać auta dostawcze, ale w jednym czasie nie może ich tu być więcej niż cztery, a każde nie dłużej niż 20 minut - przypomina komendant straży miejskiej Janusz Grzymała.
Pilnuje tego stojący tu zawsze strażnik. Grzymała dobrze wie, że przyzwolenie na takie wpuszczanie aut nie podoba się przechodniom, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że całkowite zamknięcie wjazdu rodzi obawę protestu właścicieli sklepów znajdujących się w tym rejonie.
- Przecież musimy jakoś dowozić towar - mówi jeden z nich. - Dostawcy przyjeżdżają czasem z bardzo daleka. Nie zawsze uda im się dotrzeć o świcie, kiedy wjazd jest otwarty i samochody nikomu nie przeszkadzają, zdarza się, że zjawiają się później. I co wtedy?
Zawiszowski mówi, że jest wyjście z tej sytuacji. Jego zdaniem wcale nie trzeba wjeżdżać na rynek, żeby dowiezienie towaru było możliwe. Jego zdaniem, można go dostarczać z parkingu przy ratuszu.
Trudno się z tym nie zgodzić, zresztą takie rozwiązanie stosowane jest przez niektórych już od dawna. Nieraz można tutaj zobaczyć auta, z których towar wyładowywany jest na specjalne wózki i tak dostarczany do sklepów. Według wiceburmistrza taka praktyka może, a wręcz powinna, stać się powszechna.
- Jeżeli jedno mogą tak robić, to pozostali też - powiedział.
od sierpnia auta dostawcze będą miały wjazd na rynek tylko przez noc, zaś w godzinach od 6 do 9 i od 17 do 22 na obecnych zasadach od ul. Lompy. W ciągu dnia, czyli od godz. 9 do 17, wjazd na rynek będzie zamknięty, a dostawy odbywać się będą wyłącznie z parkingu. Już od kilkunastu dni specjalnie dla aut dostawczych wydzielonych jest tam kilka stanowisk, na które tylko one mogą wjeżdżać. Zastawione są specjalnymi pachołkami, które w razie potrzeby parkingowy przesuwa na bok.
- Chodzi o bezpieczeństwo - wyjaśnia Zawiszowski. - Sam nieraz widzę z okien ratusza sytuacje, kiedy na rynku jest mnóstwo ludzi, biegają dzieci, a między nimi przemykają auta.
Większość jeździ powoli, ale są i tacy, którzy rozwijają zdecydowanie za dużą prędkość.
- Na szczęście żadnego wypadku nie było, ale nie powinniśmy chyba czekać, aż do niego dojdzie - dodaje. - handlowcom może się oczywiście nowa metoda nie spodobać, ale przecież zachowanie zasad bezpieczeństwa jest chyba dobrem nadrzędnym.
Zapytany o opinię Jan Swadźba, prezes RSP Bujaków, której sklep firmowy znajduje się przy rynku, przyznaje, że nowe rozwiązanie będzie pewnym utrudnieniem. - Czasami trzeba dowieźć towar w ciągu dnia - mówi. - Teraz będzie to nieco skomplikowane, zdaję sobie jednak sprawę, że władze szukają wyjścia z sytuacji. Będziemy się musieli do tego dostosować.
Zawiszowski zaznacza, że nowe zasady będą na razie tylko testowane, bo przez cały sierpień prowadzone będą konsultacje z handlowcami.
- Nie chodzi przecież o to, by wprowadzać system nakazowy, ale znaleźć rozwiązania satysfakcjonujące wszystkich.
Przyznaje jednak, że jeżeli te obecne się sprawdzą, zostaną utrzymane.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?