Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolebka starego miasta

Bogdan Prejs
Andrzej Gortel na szczycie mikołowskiego kopca.
Andrzej Gortel na szczycie mikołowskiego kopca.
MIKOŁÓW Po dwóch średniowiecznych kopcach do dziś przetrwał jeden. Stała na nim wieża i dom właściciela miasta. Ponad 40 lat temu przeprowadzono na kopcu mikołowskim sondażowe prace archeologiczne.

MIKOŁÓW
Po dwóch średniowiecznych kopcach do dziś przetrwał jeden. Stała na nim wieża i dom właściciela miasta. Ponad 40 lat temu przeprowadzono na kopcu mikołowskim sondażowe prace archeologiczne. Wówczas znaleziono w tym miejscu resztki fosy sprzed kilkuset lat, ślady wytopu stali i pozostałości po szwedzkim najeździe w XVII wieku. Do gruntownych prac nie przystąpiono.

– Właśnie dlatego należy archeologów wpuścić tu jeszcze raz – uważa miejski konserwator zabytków Andrzej Gortel.
Dom właściciela
Mikołowski kopiec nazywany jest przez niektórych szwedzkim.
– To dlatego, że znaleziono elementy uzbrojenia z czasu potopu szwedzkiego – uważa Gortel.
Jego zdaniem ta nazwa nie jest jednak adekwatna, wręcz myląca.
– Kopiec istniał już dużo wcześniej. W XIII wieku znajdowała się na nim albo siedziba kasztelana, albo, co bardziej prawdopodobne, dom dawnego właściciela miasta – przypuszcza mój rozmówca.
Jego zdaniem kopiec jest naturalnym wzniesieniem.
– Może tylko właściciel, chcąc poprawić warunki obronne, coś kazał dosypać – mówi.
Górka i wzniesienie
Wznosząca się na kilka metrów górka stoi przy rondzie na skrzyżowaniu ulic K. Prusa i św. Wojciecha. Otoczona jest metalowym płotem. Rosną na niej krzewy i młode brzózki.
– Moim marzeniem byłaby rewitalizacja tego miejsca, czyli odtworzenie tego, co na nim się kiedyś znajdowało – nie ukrywa Gortel.
Przypuszcza, że było to domostwo stojące na uboczu miasta, jakie w średniowieczu zaczęło się rozwijać na pobliskim wzniesieniu. Dziś stoi na nim kościół ewangelicki i kapliczka będąca pamiątką po starym kościele świętego Mikołaja, jaki po wielkiej wichurze przestał istnieć pod koniec XVIII wieku. Kopiec nawet dla wielu mikołowian jest nic nie znaczącą górką.
– Zanim przystąpiłoby się do odbudowy tego, co kiedyś się na nim znajdowało, nie wystarczy posiadana obecnie wiedza – mówi konserwator zabytków. – Konieczne byłoby przeprowadzenie badań archeologicznych, by potwierdzić przypuszczenia oraz historyczne wzmianki.
Atrakcja turystyczna
Gortel jest przekonany, że na kopcu można znaleźć jeszcze wiele przedmiotów sprzed lat, na przykład rzeczy codziennego użytku, jak i resztki zabudowań.
– Jestem realistą, dlatego nie wierzę, że dałyby one pełną wiedzę o dawnym wyglądzie tego miejsca – przyznaje. – Ich efekty trzeba by było uzupełnić o archiwalistyczne badania porównawcze, ale to umożliwiłoby przynajmniej w przybliżonej formie odtworzyć faktyczną dawną zabudowę.
Już kilka lat temu przebadanie kopca zaproponowali archeolodzy wcześniej pracujący w miejscu zrekonstruowanego zamku w Chudowie. Chcieli to uczynić metodą bezinwazyjną, czyli bez rozkopywania wzniesienia. Miało to kosztować około 30 tys. zł. Koszt odbudowy chaty i palisady wokół niej Gortel ocenia na 200 – 300 tys. zł.
– Dzięki temu to miejsce stałoby się atrakcyjne turystycznie – nie ma wątpliwości mój rozmówca.
To jednak zależy od osób władnych w rozdzielaniu miejskich pieniędzy, czyli radnych. Teraz można się tylko zastanawiać, czy zdecydują się przeznaczyć niewielką część budżetu na prace na kopcu, czy na inne cele.
Głowica ołowianej maczugi
Jak piszą Ryszard Szendzielarz i Bogusław Bromboszcz, autorzy monografii „Mikołów w XX wieku”, podczas prac archeologicznych w latach 60. ustalono, że rzeczywiście istniały niegdyś dwa kopce, będące naturalnymi wzniesieniami, z których jeden został zniwelowany dla potrzeb rozbudowującego się miasta. Potwierdził one informacje o śladach spalenizny. Natrafiono podczas prac na fragmenty wałów drewnianych, odkryto trzy piece o nieokreślonej funkcji, zebrano dużo potłuczonych naczyń oraz wyrobów żelaznych i ołowianych, m. in. głowicę ołowianej maczugi. Badacze stwierdzili, że znajdowała się tu przed wiekami osada obronna, w której prowadzono działalność produkcyjną. Prace sondażowe powtórzono w roku 1975, ale nie wniosły nowego światła na temat kopców.
Bajki, tertoły czy historia?
O kopcu mikołowskim wspomina w wydanej w 1932 roku monografii Mikołowa Konstanty Prus. Dzięki niej zachowała się pamięć o drugim wzniesieniu, które 200 lat temu zostało zniwelowane. Autor przytacza też relację Eljasza Tertoły, mikołowskiego burmistrza w latach 1815 – 1821, którego pasją było spisywanie miejscowych dziejów.
5 maja 1818 roku w rozkopanym, nieistniejącym już dziś kopcu, znaleziono, jak pisał za Tertołą Prus: „około ćwierć szefla strzał, (...) żelazo, długie, grube jak ramię, o wadze mniej lub więcej centnara, a służące rzekomo do wyrobu takich strzał”, nożyce, inne drobne przedmioty oraz monety, „na których na pierwszej stronie była podobizna lwa ze zwieszonym smoczym ogonem, gdy na stronie odwrotnej widniała norweska korona i berło; staroszwedzkie napisy na tych monetach i korona ujawniały, że to są monety szwedzkie”. Natrafiono też na dwie warstwy spalenizny. Zdaniem Tertoły na jednym kopcu mieścił się przed wiekami warowny zamek, a na drugim żeński klasztor, od którego prowadził do pobliskiego starego kościółka św. Wojciecha kryty ganek mostkowy. Na początku XIX stulecia miały być jeszcze widoczne słupy, po których owe przejście niegdyś prowadziło. W opinii autora cytadela i klasztor zostały ok. 1630 roku zburzone przez Szwedów. Według Prusa „to całe twierdzenie Tertoły należy zaliczyć do bajek”. Prus uważa, że była to bezpodstawna fantazja, gdyż kopce, aczkolwiek „niewątpliwie jakiś cel miały”, były za małe, by zmieściły się na nich wspomniane budowle. Jego zdaniem „na owych kopcach była siedziba dziedzica Mikołowa”, którą najprawdopodobniej strawił pożar. Co do strzał i monet, ich obecność tłumaczy najazdem przez skandynawskie wojska podczas wojny trzydziestoletniej.
Kilka lat temu przy okazji prac ziemnych odkryto w pobliżu kopca pozostałość po dawnej fosie. Zachowała się po niej faszyna (gałązki wzmacniające brzeg wykopu), wydobyto też sporo fragmentów ceramicznych naczyń.

Mówi Teresa Kosmala, archeolog
Na kopcu, który my określamy jako „gródek stożkowaty”, prawdopodobnie znajdowała się na początku XIII wieku rezydencja właściciela wsi Mikołów. Na zasadzie porównania obiektów zachowanych w innych miejscowościach można stwierdzić, że była to mieszkalno – obronna wieża, której wysokość przekraczała z reguły 10 metrów. Stawiano je zazwyczaj na naturalnych cyplach terenowych lub na sztucznie usypywanych kopcach, takich, jak ten w Mikołowie. Siedziba spełniała swą funkcję, gdyż znajdowała się powyżej poziomu terenu, na dodatek chroniła ją rzeczka, bagna oraz fosa.

Mówi Andrzej Gortel, miejski konserwator zabytków
Do kompetencji miejskiego konserwatora zabytków należy opiniowanie wszelkich inwestycji na terenie stref urbanistycznych wpisanych do rejestru zabytków. Strefy te wyznacza plan zagospodarowania przestrzennego. W jednej z tych stref znajduje się kopiec mikołowski wpisany do rejestru zabytków. To oznacza, że prowadzenie na nim wszelkich prac wymaga uzyskania zezwolenia. Penetracja kopca na własną rękę, tak, jak to odbywało się w latach tuż powojennych, kiedy wskutek amatorskich wykopalisk stracono bezpowrotnie wiele drzemiących w ziemi skarbów, jest niedozwolona.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto