Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śpiewający inżynier podbija zagraniczne sceny. Na co dzień pracuje jako kierownik kontroli jakości, a weekendy... śpiewa w operze

Magdalena Mikrut-Majeranek
Magdalena Mikrut-Majeranek
mat. prywatne
Śpiewa i sukcesywnie podobija kolejne teatralne sceny w Polsce i Europie, ale wszystko to czyni po godzinach, bowiem od poniedziałku do piątku pracuje na etacie jako kierownik kontroli jakości w jednej ze śląskich firm. Michał Dziedzic, bo o nim mowa, na swoim muzycznym koncie ma m.in. partię Samuela w operetce „Piraci” z „Penzance” A. Sullivana, Le Dancaïre w operze „Carmen” G. Bizeta, Boniego Kancsianu w „Księżniczce Czardasza” I. Kálmána, Wicehrabiego Cascady oraz Hrabiego Daniłło w „Wesołej Wdówce” F.Lehara i Pappacody w „Nocy w Wenecji” J. Straussa.

Występował już na scenach operowych w Norwegii i Czechach, a na co dzień pracuje w bytomsko-świętochłowickiej firmie, będącej jednym z wiodących producentów naczep w Polsce. 30-latek z powodzeniem łączy świat sztuki i techniki. Ten niecodzienny mariaż okupiony jest jednak olbrzymią determinacją, wysiłkiem i poświęceniem.
Jak połączyć dwa pozornie niepasujące do siebie światy? Przepis ten zna Michał Dziedzic, tenor, śpiewak operowy, który zdecydował się podjąć pracę także w zupełnie innym zawodzie. Nie możliwe? Nic bardziej mylnego. Historia muzyka-inżyniera frapuje. Jak w wirze codziennych obowiązków udaje mu się znaleźć czas na szkolenie głosu i występy artystyczne? Jak sam przyznaje, nie jest łatwa sztuka. Żeby zrozumieć jego system pracy, trzeba się cofnąć do dzieciństwa, kiedy wszystko się zaczęło…

Czas uczy przedsiębiorczości

W jego rodzinie nie było do tej pory muzyków.

– Muszę jednak powiedzieć, że mój tata śpiewał przepięknie. To był taki góralski tenor, aczkolwiek nigdy nie szkolił głosu. Moja babcia od strony taty także pięknie śpiewała. Wszyscy mówili, że miała najpiękniejszy głos we wsi – przyznaje Michał Dziedzic.

Muzyczna pasja rozbudziła się w młodym tenorze już w szkole podstawowej, którą ukończył małopolskim Brzesku.

– Kiedy byłem w czwartej klasie podstawówki, sam zgłosiłem się do udziału w konkursie dziecięcym. Nie miałem pojęcia czy dobrze śpiewam, ale wiedziałem, że lubię to robić, dlatego postanowiłem spróbować swoich sił. Udało się, ponieważ otrzymałem wówczas wyróżnienie – przyznaje Michał Dziedzic.

Przygoda ze śpiewaniem rozkręciła się na dobre kiedy miał 14 lat. Rozpoczął wówczas naukę śpiewu klasycznego w klasie śpiewu solowego dr Moniki Kucińskiej w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych w Bochni. Potem kontynuował naukę w Państwowej Szkoły Muzycznej II st. im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie w klasie śpiewu solowego dra hab. Macieja Gallasa. I tu zaczęły się pierwsze trudności logistyczne. Tenor nie wybrał najłatwiejszego życiowego scenariusza.

– Okres liceum był dla mnie najtrudniejszy. Dojazd z mojego rodzinnego Brzeska do Krakowa zajmował mnóstwo czasu. W szkole spędzałem czas od godz. 7.00 do 14.00, a potem jechałem do Krakowa. Wstawałem wówczas między 4 a 5 rano i uczyłem się na sprawdziany do szkoły, a wracałem do domu po godz. 22. To był ciężki czas, ale ukształtował mój charakter. Determinacja, jaką wtedy miałem została mi do dziś – podkreśla Michał Dziedzic.

Swoje plany na przyszłość sprecyzował bardzo szybko.

- Już w liceum wiedziałem, że chcę studiować na Akademii Muzycznej, jednakże nie wyobrażałem sobie ograniczenia swojego życia do jednego kierunku. Dlatego też będąc studentem Akademii Muzycznej rozpocząłem naukę na Politechnice Śląskiej – mówi.

I rzeczywiście, podjął studia inżynierskie na kierunku inżynieria materiałowa, a następnie kontynuował naukę na studiach magisterskich na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie ukończył zarządzanie jakością. W międzyczasie studiował wokalistykę na Akademii Muzycznej w Katowicach, a po ukończeniu studiów licencjackich zrobił sobie krótką przerwę od śpiewania. Było to konieczne, ponieważ głos odmówił mu posłuszeństwa.

Kiedy był na trzecim roku studiów wokalnych, pojawiły się pewne problemy zdrowotne.

– Skończyło się na tym, że zaśpiewałem dyplom i straciłem głos… Lekarz, z którym się konsultowałem powiedział, że trzeba reagować błyskawicznie, ponieważ nie chodziło już o powrót do śpiewu, ale o utratę całkowitą głosu. Leczenie trwało rok, a po jego zakończeniu okazało się, że głos rezonuje już zupełnie inaczej. Musiałem rozpocząć naukę śpiewu od początku – zdradza Michał Dziedzic.

Kiedy nie mógł śpiewać, zajął się… aktorstwem.

– Próbowałem spełniać się na innej płaszczyźnie. Nikt nie mógł mi dać gwarancji, że mój głos powróci– podkreśla tenor.

Kto wie, może gdyby nie choroba, jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej i postawiłby wyłącznie na karierę wokalną?

– Pewnie tak, ale kiedy o tym teraz rozmyślam, to sądzę, że nie byłaby to dobra decyzja. Praca w dziale jakości także daje mi wiele satysfakcji. Nie wiedziałem, że może się tam tyle dziać i można się tak rozwinąć. Początkowo traktowałem tę pracę jako chwilową przystań, ale dziś bardzo sobie ją chwalę – przyznaje Michał Dziedzic.

Niewątpliwie, zapewnia też stabilność finansową, zwłaszcza w pandemicznym i postpandemicznym świecie.

– Mam wielu znajomych, którzy wcześniej utrzymywali się wyłącznie ze śpiewu i dla nich los był mniej łaskawy. W czasie pandemii musieli znaleźć zatrudnienie w innych miejscach, niektórzy zatrudnili się w sklepach. To kwestia odpowiedzialności za rodzinę. Ta sytuacja zweryfikowała życie śpiewaka, które nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Trzeba sobie uświadomić czy chce się ten zawód wykonywać za wszelką cenę czy też niekoniecznie. Można też żyć na poziomie, cieszyć się tym, co się robi, a do tego spełniać się grając spektakle – podkreśla śpiewak.

Obecnie studiuje w Ostravie, na studiach magisterskich w klasie śpiewu solowego doc. Alexandra Vovka.

– Stwierdziłem, że teraz jest najlepszy czas na to, żeby wrócić na studia i dokończyć magisterkę. Teraz zupełnie inaczej do tego podchodzę. Wiem, czego chcę i mam jasno sprecyzowany cel jeśli chodzi o kierunek rozwoju mojej kariery muzycznej – dodaje tenor.

Jak przyznaje, wśród jego muzycznych autorytetów znajduje się m.in. Kazimierz Pustelak, Luciano Pavarotti oraz Giuseppe di Stefano i Elīna Garanča. A wymarzona scena operowa?

- To trudne pytanie, ponieważ z upływem lat marzenia ewoluowały. Kiedyś, jak każdy młody śpiewak, marzyłem o La Scali czy Metropolitan Opera, ale grając na mniejszych scenach, zdałem sobie sprawę z tego, że scena jest przyjazna, ale nie jest nośnikiem emocji. Jeśli mamy świetny skład instrumentalny i zespół wokalny, to na każdej scenie jesteśmy w stanie stworzyć arcydzieło. Obecnie nie mam takiej ulubionej sceny, na której chciałbym wystąpić. Wiem jednak, ze zawsze chciałbym pracować z ludźmi równie zaangażowanymi i mającymi pasję do muzyki klasycznej, którzy będą mnie bardziej podbijać w emocjach i grze aktorskiej – podkreśla śpiewak.

Muzyczną pasję dzieli z żoną Pauliną, świętochłowiczanką, która także jest absolwentką katowickiej Akademii Muzycznej. Obecnie prowadzi wojkowicki chór, a także zajęcia umuzykalniające dla dzieci.

– Razem też koncertujemy i występujemy w Arte Creatura Teatrze Muzycznym - przyznaje.

Dziś umiejętnie łączy codzienną, etatową pracę i stale rozwijającą się karierę muzyczną.

– To trudne, ale nie wyobrażam sobie definitywnej rezygnacji z czegokolwiek. Mam duże wsparcie swojej żony, która bardzo mi kibicuje. Nasze dzieci – czteroletni Jaś i półtoraroczna Kalina - też żyją w świecie operowym. Często zabieramy je ze sobą na próby. To co dla innych wydaje się abstrakcją, dla nas jest codziennością – przyznaje tenor.

Jak dodaje, dzieci lubią słuchać orkiestry, a syn zaliczył nawet sceniczny debiut telewizyjny.

– Kiedy nagrywaliśmy „Wesołą wdówkę” Jaś był na scenie razem z aktorami – wspomina śpiewak.

Jak znajduje na to czas na występy artystyczne i godzi wszystkie przedsięwzięcia?

– Dyrektor naszego teatru wie, że pracuję na etacie, dlatego często próby odbywają się w godzinach popołudniowych lub w dni wolne od pracy– podkreśla Dziedzic.

Dodaje, że są jednak takie sytuacje, w których nie udaje się pożenić pracy na etacie z realizacją muzycznej pasji, wszak życie to sztuka dokonywania wyborów, o czym tenor przekonał się wielokrotnie.

– W zeszłym roku otrzymałem propozycję podjęcia współpracy z operą w Poznaniu, jednakże niestety z uwagi na warunki czasowe musiałem zrezygnować z projektu. Szkoda, ale trzeba wybrać – wspomina śpiewak i dodaje: - Niedługo później otrzymałem możliwość występu w Opavie, więc życie w pełni zrekompensowało mi tamten zawód.

Muzyka ciągle splata się z codziennością i mu towarzyszy.

– Zdecydowanie. To bardzo trudne, ponieważ kończąc jedną pracę, zaczynam drugą. Każdy weekend mam zajęty, ponieważ wszędzie są jakieś koncerty i spektakle. Nie mam czasu na realny odpoczynek. Muszę dopiero nauczyć się odpoczywać – wspomina.

A kiedy już znajdzie odrobinę czasu, najchętniej odpoczywa na basenie, w saunie lub we własnym ogrodzie.

Gdzie można go posłuchać?

Tenor najczęściej występuje w operetce, która dziś przeżywa swoją drugą młodość.

– Mam poczucie, że jest to gatunek bardzo niedoceniony przez świat muzyki poważnej, a jednak tworzy pomost, za pomocą którego sztuka może dotrzeć do młodszego widza. Operetka łączy w sobie nie tylko śpiew klasyczny. To synkretyzm aktorstwa, śpiewu i sztuki tańca. Dzięki tej formie łatwiej dotrzeć do współczesnego widza. Niestety, operetka nadal jest traktowana po macoszemu – przyznaje Michał Dziedzic.

Przykładem tego jest słynna Operetka Śląska w Gliwicach, która została zlikwidowana kilka lat temu.

– Mam nadzieję, że przyjdzie moment, kiedy powrócimy do operetki – jeśli nie w Gliwicach, to może powstanie nowy twór, który zapewni widzom tego rodzaju rozrywkę – dodaje tenor.

W ciągu ostatnich miesięcy Michał Dziedzic występował m.in. w Muzeum w Tarnowskich Górach, w Pałacu w bytomskich Miechowicach czy w MOKu w Wojkowicach, a także w filharmoniach: śląskiej, krakowskiej, świętokrzyskiej. Przed nim wiele zagranicznych występów. W lutym zaśpiewa w Teatrze Śląskim w Opavie, gdzie wykona partę Su-Czonga w operetce „Kraina Uśmiechu”.

- To dla mnie ważny występ, ponieważ będzie to mój debiut sceniczny na deskach tego teatru – podkreśla tenor.

Z kolei w maju będzie można go posłuchać w Filharmonii im. Janáčka w Ostrawie, gdzie wystąpi w ramach projektu „Opera Młodych”.

A w Polsce?

–Niedawno otworzyło się wiele nowych drzwi i pojawiło się wiele ciekawych projektów, ale nie o wszystkim mogę jeszcze mówić. Chciałbym się skupić na tym, co dał mi los – zdradza enigmatycznie.

Śpiewa, gra w teatrze jako aktor, prowadzi chór i zajmuje się jakością produktów, a w lipcu okazał się bezkonkurencyjny i wygrał II Międzynarodowy Festiwal i Konkurs Wokalny im. Moniki Swarowskiej-Walawskiej.

- W gronie jury była norweska impresario, która jest twórczynią inicjatywy Opera til folket - Gjøril Songvoll, która zaprosiła mnie do wystąpienia podczas Operafestivalu i zaproponowała wykonanie arii polskiego kompozytora oraz wykonanie arii z opery Pajace R.Leoncavallo – Vesti la giubba - przyznaje

.

Ma jednak jeszcze jedno marzenie. Chce bowiem sprawdzić się jako pedagog.

- Ze względu na moje problemy z głosem, a w konsekwencji konieczność budowania techniki wokalnej praktycznie od zera, chciałbym spełnić się także jako pedagog. Mam nadzieję, że za kilka lat będę w stanie pomagać młodym osobom, które będą borykały się z takimi samymi problemami, z jakimi ja miałem do czynienia – podkreśla Michał Dziedzic.

Póki co już teraz zaprasza wszystkich chętnych do wstąpienia do Kameralnego Chóru Wielopokoleniowego, który prowadzi wraz z żoną Pauliną w Miejskim Ośrodku Kultury w Wojkowicach.

Czy zrezygnuje kiedyś z pracy na etacie dla muzyki?

- Nie żałuję, że nie zajmuję się wyłącznie muzyką. Mówię to jednak z perspektywy Michała z listopada 2022 roku. Pamiętam o tym, że moja perspektywa w 2021 roku była zupełnie inna. Z biegiem czasu przybywa mi coraz więcej muzycznych zobowiązań i są one coraz ważniejsze. Nie jestem w stanie ocenić jak długo będę mógł łączyć te dwie sfery mojego życia. Może kiedyś przyjdzie taki moment, kiedy będę musiał dokonać ostatecznego wyboru, jednak odkładam to na jak najpóźniejszy termin – podkreśla muzyk.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto