Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Piechula: Nie zdziwiłbym się, gdyby kampania oszczerstw znalazła finał w sądzie

MAD
Referendum w Mikołowie nie dojdzie do skutku. Około 150 podpisów zabrakło do przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania burmistrza Mikołowa, Stanisława Piechuli. W ubiegły weekend odbyło się spotkanie komitetu referendalnego podsumowujące akcję zbierania podpisów. Po sprawdzeniu i podliczeniu list okazało się, że część głosów była nieważna. Członkowie komitetu zrezygnowali ze złożenia ich w Krajowym Biurze Wyborczym.

Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa, może spać spokojnie. Referendum w sprawie jego odwołania nie dojdzie do skutku. W sumie komitet referendalny zebrał 3166 niezbędnych podpisów, jednak w czasie ostatecznego podsumowania, 303 z nich okazały się nieważne. Tym samym członkowie komitetu odstąpili od złożenia ich w Krajowym Biurze Wyborczym, a same karty zostały zniszczone.

Według Mateusza Kruszyny, pełnomocnika komitetu referendalnego, część podpisów nie mogła zostać uwzględniona z powodu niekompletnych danych, np. niepełnego adresu zamieszkania, braku numeru PESEL czy daty złożenia podpisu. Co jeszcze przyczyniło się do tej porażki?

- Tak naprawdę złożyło się na to wiele czynników; niedopatrzenia, późny termin weryfikacji podpisów, ale także ograniczone fundusze, którymi dysponowaliśmy - mówi Mateusz Kruszyna. Ale podkreśla zarazem, że mimo porażki grupa referendalna odniosła sukces i nie składa broni. W trakcie ostatniej zbiórki podpisów przeprowadzonej 26 i 27 maja, przy ich stoisku pojawiło się prawie 600 mieszkańców Mikołowa.

Wraz z decyzją o nieprzeprowadzeniu referendum na światło dzienne wyszły też nowe fakty. Okazuje się, że referendum nie było jedynym sposobem, w jaki komitet referendalny próbował się wpłynąć na pracę burmistrza. W oświadczeniu wydanym wczoraj przez komitet możemy przeczytać, że od ponad miesiąca jego członkowie próbowali nawiązać porozumienie ze Stanisławem Piechulą.

Jeszcze 19 maja odbyło się spotkanie między stronami, przy udziale senatora Andrzeja Misiołka, który pełnił rolę mediatora. Kolejnym krokiem członków komitetu było przedstawienie burmistrzowi postulatów, dotyczących m.in. ponownej weryfikacji umów, na mocy których przekazano grunty pod utworzenie pola golfowego; kompromisowego rozwiązania sporów między gminą a przedsiębiorcami; opublikowania list kandydatów w konkursach na wolne stanowiska urzędnicze oraz kalendarza pracy burmistrza. Strony jednak nie doszły do porozumienia.

- Oczywiście cieszę się, że planowane referendum nie dojdzie do skutku, ponieważ dzięki temu będę mógł się skupić na pracy na rzecz naszego miasta, a nie na jałowych sporach i oszczerstwach rozpowszechnianych przez organizatorów referendum - komentuje Stanisław Piechula. - Informacje, które rozgłasza opozycja, godzą w dobre imię urzędu, urzędników, jak i mnie, jako burmistrza Mikołowa. Wiele osób pracujących uczciwie na rzecz miasta poczuło się dotkniętych i nie zdziwiłbym się, gdyby kampania oszczerstw, której byliśmy świadkami przez ostatnie tygodnie, znalazła swój finał w sądzie - podkreśla Piechula.

Przypominamy, że 29 marca w Mikołowie zawiązał się komitet referendalny w sprawie odwołania burmistrza ze stanowiska. Członkowie grupy mieli dokładnie 60 dni na zebranie 3 tys. podpisów pod wnioskiem referendalnym. Był to warunek do tego, aby w Mikołowie referendum przeprowadzić. W komitecie referendalnym, który wnioskował o odwołanie Stanisława Piechuli znaleźli się przedstawiciele głównych sił politycznych Mikołowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto