Wójt Ornontowic ten sam od 1991 roku. To ornontowicki fenomen

Wójt Ornontowic zawsze ten sam
Kazimierz Adamczyk jest wójtem Ornontowic nieprzerwanie od 1991 roku. Mieszkańcy zmiany lubią w swojej gminie, ale wójta chcą mieć tego samego. To już tradycja.

W Ornontowicach wójt ma tak silną pozycję, że największa, rządząca w kraju partia nie ośmieliłaby się zgłosić swojego kandydata w zbliżających się wyborach samorządowych. Na pytanie, czy PO zaproponuje swojego kandydata w tej gminie, Mirosław Duży odpowiedział: - Ornontowice? Nie jesteśmy przecież kamikaze - zażartował lider PO w powiecie mikołowskim.

Innego wójta niż Kazimierz Adamczyk nie wyobrażają sobie także mieszkańcy Ornontowic. - Zmiany są potrzebne tam, gdzie nie dzieje się dobrze, a to nas nie dotyczy - podkreśla z dumą pan Stanisław, mieszkaniec Ornontowic. - Nasz wójt zawsze czymś zaskoczy, ostatnio żyjemy informacją o bezpłatnej komunikacji na terenie gminy, to takich zmian potrzebują mieszkańcy, wójta chcemy mieć tego samego - mówi pani Agnieszka, ornontowiczanka.

Nic dziwnego, że kandydaci na stanowisko wójta w tej gminie się nie wychylają. - Jeśli podczas kadencji rządzący nie zalicza rażących wpadek, to generalnie zasada jest prosta: lepsze jest to, co już znamy niż to, czego nie znamy - mówi dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Przykłady długoletnich rządów na Śląsku są dobrze znane, m.in. w Gliwicach, Chorzowie (gdy rządził Marek Kopel), Katowicach. - Tu jednak działają inne bodźce, w mniejszych gminach sprawujący władzę ustala zupełnie inną relację ze swoimi mieszkańcami, na korzyść działa maksymalne zmniejszanie dystansu na linii władza-mieszkańcy - tłumaczy dr Słupik.
Politolog z Uniwersytetu Śląskiego wcale nie dziwi się też, że w Ornontowicach brakuje kontrkandydata. - To musiałaby być postać bardzo wyrazista, z dobrze zagraną, ostrą kampanią wyborczą, która prawdopodobnie i tak okazałaby się bezskuteczna - komentuje dr Tomasz Słupik.

Nic nie zapowiada, żeby w tym roku ktoś zagroził pozycji Kazimierza Adamczyka. Pytanie brzmi zatem, jaki wybór mają mieszkańcy Ornontowic, skoro kandydat będzie jeden?
- Wybory bez wyboru, czyli takie, kiedy kandydat nie ma kontrkandydata nazwałbym raczej plebiscytem, to bardziej wotum zaufania dla obecnego wójta, z tym że wystarczy, że jedna osoba odda swój głos, te wybory nie mają progu frekwencyjnego - komentuje dr Słupik.

Co sądzicie o tym ornontowickim fenomenie?