Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żywiec, Mikołów: Znalazł dzika... i przez 18 lat szkolił na nim psy myśliwskie

Iwona Makarska
Zygmuś w Leśnym Pogotowiu w Mikołowie jest już spokojny. Ale kiedy go przywieziono, był agresywny
Zygmuś w Leśnym Pogotowiu w Mikołowie jest już spokojny. Ale kiedy go przywieziono, był agresywny LEŚNE POGOTOWIE/FACEBOOK
Mieszkaniec Żywiecczyzny znalazł 18 lat temu rannego dzika przy drodze, postanowił się nim "zaopiekować". Szkolił na nim psy myśliwskie. Sprawa trafiła już do sądu

Znalazł dzika... i przez 18 lat szkolił na nim psy myśliwskie

Był szczuty psami i gryziony. Opiekun znęcał się nad nim w taki sposób przez 18 lat. Spokój znalazł dopiero w Leśnym Pogotowiu - ośrodku rehabilitacji i schronisku dla dzikich zwierząt w Mikołowie. Uratowanego dzika, znalezionego w okolicy Żywca, pracownicy pogotowia nazwali wdzięcznie - Zygmuś.

- Dzik został znaleziony przez tego człowieka jako roczne zwierzę przy drodze, prawdopodobnie po wypadku. Ten mężczyzna wziął go do siebie, przed domem zrobił dla niego wybieg i szkolił na nim psy myśliwskie. To jest nielegalne - mówi Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia.

Dzik waży około 100-120 kg. Jest już stary, powolny, ma problem ze wzrokiem i chorą nogę. 8 lutego, zaraz po interwencji Państwowej Straży Łowieckiej i przywiezieniu dzika do pogotowia w Mikołowie, zachowywał się agresywnie. Wiele przeżył, a teraz znalazł się w zupełnie nowym miejscu.

- Z każdym dniem zwierzak jest coraz spokojniejszy, wziął już nawet jedzenie z ręki. Na nowym wybiegu wyraźnie mu się podoba, lubi leżeć na sianku w wykopanym przez siebie dołku. Pierwsze, co u nas zrobił, to właśnie wyrył sobie w czystej ziemi dołek i się w nim położył - komentuje Wąsiński.

Skontaktowaliśmy się ze strażą łowiecką, której siedziba znajduje się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, a która zabrała dzika od opiekuna.

- Dzik był w dobrym stanie. Opiekun mimo wszystko się o niego martwił, dopytywał, co się z nim będzie dalej działo - mówi starszy strażnik Rafał Latos, który był na miejscu interwencji.

- Zarzuca się mu bezprawne przetrzymywanie zwierzyny łownej. To wykroczenie. To wszystko, co mogę powiedzieć - ucina starszy strażnik Jan Kania. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Żywcu. Mężczyzna przyznał się do winy.

- Brak słów, żeby opisać to, jak okropni są ludzie. Nie wolno takich rzeczy robić. Psy myśliwskie szkoli się, ale nie w taki sposób - denerwuje się Wąsiński. - To nie jest jedyny taki przypadek. Często zdarza się, że przywożone są do nas dziki, które ktoś nielegalnie wykorzystuje. Tego dzika także nigdy już nie spotka żadna krzywda - dodaje.

A dlaczego Zygmuś? - Mój teść nazywa się Zygmunt. I też ma chorą, sztywną nogę - zupełnie jak ten dzik. Opowiedziałem mu historię znalezionego zwierzaka. Na wieść o tym, że chciałbym nazwać go Zygmuś, ucieszył się - mówi Wąsiński.

Historia dzika wywołała spore poruszenie na facebookowej stronce „Leśnego Pogotowia”, gdzie umieszczono jego zdjęcia, a także opis tego, co mu się przydarzyło. Ludzie są oburzeni traktowaniem dzika, ale też tym, że sprawę przetrzymywania zwierzęcia wykryto dopiero po tylu latach. Jednocześnie cieszą się, że dzik jest już bezpieczny, a nawet oferują pomoc w jego utrzymaniu.

W Leśnym Pogotowiu przebywa obecnie około 300 zwierząt. Poza dzikami to także łosie, wilki, rysie, jelenie czy sarny. Tej zimy do tej pory zgłoszono około 130 zwierząt potrzebujących pomocy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto