- Te dziewczyny znam od najmłodszych lat. Znałem też ich matkę. Dziewczyny chodzą do szkoły razem z moją córką. Od piątku siedzą zabarykadowane w mieszkaniu swojego ojca. Policja była już tam kilkakrotnie, ale nigdy nie weszła do środka. Donoszę im jedzenie i napoje. Dzieci nie mają pieniędzy - informował Mariusz Teubner, mieszkaniec Mikołowa.
Mieszkańcy obawiali się, że Dom Dziecka w Orzeszu nie zapewni odpowiednich warunków.
Te słowa stanowczo neguje dyrektor orzeskiej placówki.
- Dzieci mają u nas dobre warunki. Nie wiem dlaczego podjęły decyzję o ucieczce - twierdzi Agnieszka Kuchna, dyrektor Domu Dziecka w Orzeszu.
Jak doszło do ucieczki? - Każde dziecko , które ukończy 13 rok życia ma możliwość wyjścia po za teren domu. Każda wyjściówka jest traktowana indywidualnie. W zależności od potrzeb. W piątek dzieci nie wróciły po wyjściówce - tłumaczy Kuchna.
Policja co jakiś czas odwiedzała mieszkanie, w którym znajdowały się dzieci. Na tym jednak się kończyło, ponieważ funkcjonariusz nie mieli nakazu sądowego na wejście do mieszkania.
- Dziś ok. godz. 16 sąsiadka namówiła dzieci do otwarcia drzwi. W obecności psychologa i policjantów zostały one przewiezione do Domu Dziecka. Wcześniej zdarzały im się już ucieczki - tłumaczy sierż. Magdalena Wiśniewska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Mikołowie.
Więcej przeczytasz w piątkowym dodatku "Dziennika Zachodniego" w Mikołowie.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?