18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Słowioczek wspinał się na najwyższy szczyt półkuli zachodniej i obu Ameryk - Aconcagu

Magdalena Foltys
ARC prywatne/Michał Słowioczek
Michał Słowioczek prawie zdobył szczyt obu Ameryk. Opowiedział nam o górskiej walce ze swoimi słabościami. Planuje już wyprawę w Himalaje.

Osiem kilogramów mniej w niecały miesiąc - o tyle spadła waga łaziszczanina Michała Słowioczka podczas górskiej ekspedycji do Argentyny. Celem było zdobycie najwyższego szczytu półkuli zachodniej i obu Ameryk - Aconcagui (6962 m n.p.m.), do którego ostatecznie zabrakło mu jedynie 600 m.
- To była jedna z najtrudniejszych wypraw w moim życiu z powodu wysokości podchodzących do 7 tys. metrów, wiatrami do 200 km/h i bardzo zmienną pogodą - mówi Michał Słowioczek.


Wyprawa poprzedzona była półrocznym okresem przygotowawczym, podczas którego odbywały się treningi w Tatrach, Alpach, a nawet... na hałdzie w Łaziskach Górnych. Polegały na wchodzeniu i schodzeniu z obciążeniem o masie ok. 30 kg.

 - Do plecaka dawałem pięciolitrowe bukłaki z wodą lub kamienie - mówi himalaista.


Do Argentyny wyruszyło piętnastu śmiałków, na szczyt weszło jedynie sześciu. Wyprawa odbyła się na przełomie roku i trwała od 26 grudnia do 20 stycznia.
Wszystko zaczęło się od 14-godzinnego lotu do Buenos Aires, gdzie uczestnicy wyprawy spędzili kilka aklimatyzacyjnych dni.

Potem była już tylko walka z własnymi słabościami oraz naturą.
- Gdy wylądowaliśmy w Buenos Aires temperatura sięgała prawie 40 stopni Celsjusza, podczas wspinaczki spadała, aby na 6 tys. metrów osiągnąć minus 30 stopni Celsjusza - podkreśla łaziszczanin.
 Michał Słowioczek wyruszył z 35-kilogramowym bagażem na plecach, pił wodę z roztopionego śniegu, a jedzenie przygotowywał ze specjalnych, sproszkowanych porcji.

Jak opowiada, na wysokości 5 tys. metrów nie chce się jeść, trzeba jedynie dużo pić, ok. 6 litrów dziennie, aby nie doszło do odwodnienia organizmu.
Szczególnie ważnym elementem są łapawice, czyli puchowe rękawice używane podczas ekspedycji. Ostatecznie jednak wyczerpanie organizmu okazało się silniejsze i nie pozwoliło naszemu Czytelnikowi na zdobycie upragnionego szczytu.

- Na wysokości 6 300 m zacząłem opadać z sił i tracić przytomność, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze i mimo iż nie zdobyłem szczytu, wiele się nauczyłem - wspomina Michał.
 Taka ekspedycja nie jest tania. Kosztuje ok. 30 tys. zł, za samo zezwolenie na wspinaczkę trzeba zapłacić 700 dolarów.
- Doświadczenie, które zdobyłem, uczyniło mnie mocniejszym - podkreśla Michał , który już planuje następną wyprawę. Tym razem w Himalaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto