Osiem kilogramów mniej w niecały miesiąc - o tyle spadła waga łaziszczanina Michała Słowioczka podczas górskiej ekspedycji do Argentyny. Celem było zdobycie najwyższego szczytu półkuli zachodniej i obu Ameryk - Aconcagui (6962 m n.p.m.), do którego ostatecznie zabrakło mu jedynie 600 m. - To była jedna z najtrudniejszych wypraw w moim życiu z powodu wysokości podchodzących do 7 tys. metrów, wiatrami do 200 km/h i bardzo zmienną pogodą - mówi Michał Słowioczek.
Wyprawa poprzedzona była półrocznym okresem przygotowawczym, podczas którego odbywały się treningi w Tatrach, Alpach, a nawet... na hałdzie w Łaziskach Górnych. Polegały na wchodzeniu i schodzeniu z obciążeniem o masie ok. 30 kg.
- Do plecaka dawałem pięciolitrowe bukłaki z wodą lub kamienie - mówi himalaista.
Do Argentyny wyruszyło piętnastu śmiałków, na szczyt weszło jedynie sześciu. Wyprawa odbyła się na przełomie roku i trwała od 26 grudnia do 20 stycznia. Wszystko zaczęło się od 14-godzinnego lotu do Buenos Aires, gdzie uczestnicy wyprawy spędzili kilka aklimatyzacyjnych dni.
Potem była już tylko walka z własnymi słabościami oraz naturą. - Gdy wylądowaliśmy w Buenos Aires temperatura sięgała prawie 40 stopni Celsjusza, podczas wspinaczki spadała, aby na 6 tys. metrów osiągnąć minus 30 stopni Celsjusza - podkreśla łaziszczanin. Michał Słowioczek wyruszył z 35-kilogramowym bagażem na plecach, pił wodę z roztopionego śniegu, a jedzenie przygotowywał ze specjalnych, sproszkowanych porcji.
Jak opowiada, na wysokości 5 tys. metrów nie chce się jeść, trzeba jedynie dużo pić, ok. 6 litrów dziennie, aby nie doszło do odwodnienia organizmu. Szczególnie ważnym elementem są łapawice, czyli puchowe rękawice używane podczas ekspedycji. Ostatecznie jednak wyczerpanie organizmu okazało się silniejsze i nie pozwoliło naszemu Czytelnikowi na zdobycie upragnionego szczytu.
- Na wysokości 6 300 m zacząłem opadać z sił i tracić przytomność, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze i mimo iż nie zdobyłem szczytu, wiele się nauczyłem - wspomina Michał. Taka ekspedycja nie jest tania. Kosztuje ok. 30 tys. zł, za samo zezwolenie na wspinaczkę trzeba zapłacić 700 dolarów. - Doświadczenie, które zdobyłem, uczyniło mnie mocniejszym - podkreśla Michał , który już planuje następną wyprawę. Tym razem w Himalaje.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?