- Przyjechaliśmy do Szczyrku na tydzień. Jest tutaj dużo stoków; starszy syn już jeździ na nartach, a młodszy zaczyna się uczyć - mówiła spotkana wczoraj w centrum Szczyrku Mirela Michalska, która na wypoczynek u stóp Skrzycznego przyjechała z całą rodziną z Żor. Jej mąż Mariusz Michalski dodawał: - W sumie jesteśmy tutaj co roku, co dwa lata. To już taka tradycja.
Ciężki dojazd pod Skrzyczne
Państwo Michalscy są jedną z wielu rodzin, które najbliższy tydzień lub dwa spędzą z dziećmi w Beskidach. O tym, że dla właścicieli bazy noclegowo-gastronomiczno-rekreacyjnej będzie to bardzo intensywny czas świadczy fakt, że wczoraj od samego rana do późnego popołudnia do Szczyrku ciągnął sznur samochodów. Korek zaczynał się już na tzw. kolanie w Buczkowicach i prowadził aż przez całą górską miejscowość. Dojazd do centrum zajmował przed południem ponad 40-45 minut. Wśród rejestracji przeważały śląskie numery, ale sporo było także tablic rejestracyjnych z innych regionów Polski.
Część przyjezdnych, to tzw. jednodniowi turyści, którzy wybrali się na narty, bo pogoda była wymarzona - świeciło słońce, w dolinach było kilka stopni w plusie, czuć było wiosnę, ale wielu z nich pozostanie w Szczyrku na dłużej. Niektórzy, jak Grzegorz Szubert, przyjechali wcześnie rano, by uniknąć problemów z dojazdem.
- Warunki narciarskie kiepskie, bo silny wiatr sprawił, że na Skrzycznem tylko orczyk pracuje. Kolejka do niego jest gigantyczna. Z tego, co widziałem, to gondola także nie działa. Pogoda fajna, ale na górze jest huraganowy, zimny wiatr. Mimo to pięć zjazdów zaliczyłem - mówił uradowany Grzegorz Szubert.
Iwona Lipska z Mysłowic przyjechała do Szczyrku ze swoim narzeczonym Pawłem na tydzień. Stwierdzili, że zrobili sobie prezent na walentynki. Podkreślali, że wprawdzie nie jeżdżą na nartach, ale zaplanowali kilka górskich wycieczek.
- Chcemy trochę pochodzić po Beskidach. Nacieszyć się widokami. Szczyrk jest blisko, ceny też nie są przesadnie wygórowane - mówili zgodnie.
Mirela Michalska z Żor także zwracała uwagę, że ceny jakoś drastycznie nie wzrosły. - Jeśli chodzi o nocleg to cena jest taka sama. Mamy stałą miejscówkę, płacimy 60 złotych od osoby dorosłej za dobę. Bez wyżywienia, bo każdy lubi coś innego, więc śniadania sobie robimy sami, a później chodzimy na obiady - zdradziła pani Mirela.
Ile trzeba zapłacić za oscypka?
W przypadku noclegów w Szczyrku (i innych beskidzkich miejscowościach turystycznych) problemem może nie jest ich cena, bo można znaleźć i tańsze, i droższe, w zależności od standardu, kłopotem jest to, iż wolnych miejsc na najbliższy tydzień praktycznie już nie ma. Pozostały pojedyncze miejsca na przyszły tydzień, a i tutaj sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, więc jeśli ktoś planuje wypoczynek pod Skrzycznem na koniec lutego, to nie powinien zwlekać z rezerwacją na ostatnią chwilę.
W szczyrkowskich lokalach gastronomicznych ceny wzrosły, ale nie aż tak drastycznie jakby się mogło wydawać. Są wyższe o kilka, najwyżej kilkanaście procent, ale to pokłosie tego, że restauratorzy także zmagają się ze wzrostem cen gazu, prądu i produktów spożywczych. Mimo to można znaleźć zestaw obiadowy na każdą kieszeń, np. kotlet schabowy lub pieczeń plus ziemniaki i surówkę za 18 zł, a także burgera wołowego za... 39 zł, a jak jeszcze dołożymy do niego piwo i frytki to musimy zapłacić aż 49 zł. Pocieszające jest to, że praktycznie nie zmieniły się ceny oscypków. Najmniejsze kosztują 2-2,5 zł, czyli jak przed pandemią koronawirusa.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?