Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awaria wody w Łaziskach i Orzeszu. Mieszkańców w wodę zaopatrują miejscowi strażacy

DB
Kilkadziesiąt rodzin z Łazisk i Orzesza nie ma od kilkunastu dni wody. W Łaziskach baniaki rozwożą mieszkańcom strażacy ochotnicy. Wybraliśmy się z nimi na jeden z objazdów.

Niektórzy wzięli urlopy w pracy, inni robią to zaraz po nocnej zmianie w pracy. Mowa o strażakach z OSP w Łaziskach Górnych, Średnich i Dolnych. Od blisko dwóch tygodni rozwożą wodę mieszkańcom, którym zamarzły rury wodociągowe. Problem w mieście jest duży. Odciętych od wody jest kilkadziesiąt rodzin. 
W piątkowe przedpołudnie wybrałem się więc ze strażakami w objazd po mieście. Spotkaliśmy się w siedzibie OSP w Łaziskach Górnych o godzinie 10. Byli już po pierwszej "rundce". Jednak kilka minut po 10 wybieramy się do następnych rodzin.


- Każdą rodzinę, która nie ma wody, odwiedzamy raz dziennie na podstawie listy przesłanej nam przez RPWiK - tłumaczy mi w międzyczasie Leszek Wróbel, naczelnik OSP z Łazisk Górnych. - Jednych przed południem, drugich popołudniu. To zależy, kiedy te osoby są w domu. Teraz już dokładnie wiemy, o której godzinie i u kogo mamy być - mówi Wróbel. 
W czasie naszej przejażdżki strażackim wozem z 1983 roku zatrzymujemy się najpierw przed domem Heleny Orawskiej, która wody nie ma od pięciu dni.

Jak sobie radzi?
- Jakoś trzeba, chociaż jest ciężko - odpowiada nie tracąc humoru. - Panowie strażacy są bardzo uprzejmi. Dowożą wodę na bieżąco. Tylko o tę wygodę chodzi... - tłumaczy pani Helena.
Strażacy ochotnicy w tym czasie przynoszą jej do domu baniaki z wodą. Po kilkunastu minutach jedziemy dalej. Leszek Wróbel zaznacza, że na każdy dom trzeba poświęcić od 15 do 30 minut.

Trafiamy do Arkadiusza Nowrota. Martwi go bardzo brak wody. Naciska na wodociągi. Zależy mu, by uporały się z awarią jak najszybciej. I trudno mu się dziwić. - Żona z dzieckiem wyprowadziła się do rodziny - mówi pan Arkadiusz. - Dziecko jest alergikiem. Trzy razy dziennie trzeba je kąpać. Nie mogło przebywać w takich warunkach.
Jest jednak szansa na rychły powrót rodziny do domu.

Nowrot rozmawiał już z kierownikiem RPWiK. Dostał w końcu zapewnienie, że w jego domu awaria zostanie szybko usunięta. 
Jedziemy dalej. Naczelnik tłumaczy, że prawie wszyscy mieszkańcy rozumieją trudną sytuacją. Są także coraz lepiej przygotowani.
- Na początku brali po 10 -15 litrów wody pitnej, teraz zdarza się, że niektórzy chcą nawet 100 - wylicza. - Jeden pan pojechał do supermarketu, kupił wiadra, wyparzył i teraz ma czym nabierać wodę - tłumaczy. Zwraca uwagę, że najgorzej mają ci, którzy polikwidowali tradycyjne wanny.


Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się u Rafała Matury. Brak wody nie jest mu w stanie zepsuć humoru. - Dowożą nam ją na bieżąco. Kąpać by się można - śmieje się pan Rafał.
W domu, w którym mieszka, jest 8 domowników. Do picia i gotowania potrzebne są im dziennie dwa 18-litrowe baniaki. I je zawsze dostają 
Kilka domów dalej, drugi wóz pompuje wodę do wanny i za chwilę strażacy ruszają dalej. W czasie 1,5 godziny odwiedziliśmy 6 domów.

Byliśmy na ulicy Młyńskiej, Kąty i na Bradzie. W tym ostatnim miejscu strażacy musieli kierować ruchem. Nie dało się wjechać na podwórko. - Bardzo dużo jest posesji, gdzie się nie da wjechać - informuje strażak Michał Syc.
Na Bradzie zakończyłem podróż z łaziskimi strażakami ochotnikami. Oni natomiast pojechali na chwilę odpocząć i dalej w objazd po gminie.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto