Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szwiec: Łaziska? Dla mnie są jak nieodkryta wytwórnia filmowa

Barbara Siemianowska
arc.
Filmy Wojciecha Szwieca mają czasem kilka minut i zdarza się, że zobaczy je tylko kilka osób. Dla filmowców-amatorów najważniejsze jest opowiedzenie historii, nie wymyślonej historyjki.

Wojciech Szwiec: Filmowiec-amator z Łazisk
Gdyby dobę dało się wydłużyć, Wojciech Szwiec filmów o Łaziskach, ich mieszkańcach, a przynajmniej z łaziskim tłem - kręciłby kilkanaście w ciągu roku. Zresztą cały powiat mikołowski to dla niego miejsce inspiracji i nieograniczone pole do działania. Nic w tym dziwnego. Szwiec jest rodowitym łaziszczaninem. Jego tata urodził się w Łaziskach, rodzina mamy pochodzi z Orzesza.

- Tu czuję się naprawdę u siebie, to bardzo ważne, kiedy chce się opowiadać prawdziwe, bliskie sercu historie, a taki właśnie mam cel - mówi Wojciech Szwiec, filmowiec-amator, kulturoznawca, teatrolog, animator kultury, od niedawna zawiadujący także Miejską Placówką Muzealną w Mikołowie.

Na koncie ma prawie trzydzieści filmów krótkometrażowych i ponad trzydzieści nagród i wyróżnień z ogólnopolskich konkursów i festiwalów krótkometrażowych filmów niezależnych.

Działalność Wojciecha Szwieca trzykrotnie doceniono także Stypendium Marszałka Województwa Śląskiego w dziedzinie Kultury (w latach: 2008, 2011, 2013). W 2013 roku filmowiec otrzymał też nagrodę "Burmistrza Miasta Łaziska Górne 2013 za upowszechnianie sztuki filmowej, promocję wartości kulturowych Śląska oraz za całokształt dokonań artystycznych związanych z twórczą interpretacją kina niezależnego.

Wszystkie te nagrody i wyróżnienia to jednak tylko efekt uboczny prawdziwej pasji, którą Wojtek odkrył jeszcze jako student kulturoznawstwa na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego. - Film zawsze mnie fascynował, ale dopiero odkrycie kina niezależnego, filmów amatorskich, krótkometrażowych, określiło mnie jako twórcę. Filmowiec-amator nie wymyśla historyjek, opowiada zazwyczaj prawdziwe historie. Ja nie szukam inspiracji, one po prostu są. I to są właściwie wszędzie. Ja nie mam producenta, nie mam zleceniodawcy, który chce od mnie konkretnego tematu, nie muszę podążać za filmowymi modami. Mnie interesuje historia opowiedziana na przystanku, opowieść zasłyszana, życie ludzi, których mijam. Dzięki temu opowiadam coś, stojąc bardzo blisko tych wydarzeń - opowiada Wojciech Szwiec.

W jego filmach Śląsk i śląskość to naturalne środowisko. - Dla mnie takie Łaziska np. to nieodkryta wytwórnia filmowa, to gotowe plenery. Weźmy choćby taką ulicę Powstańców, jeśli przykryć by tu szyldy na budynkach, to będziemy mieli ulicę z lat 50., nie mówiąc już o historiach ludzi, o których po prostu trzeba kręcić filmy, mam takich osób naprawdę sporo w całym powiecie - przyznaje filmowiec.
Podkreśla, że nadsyła swoje filmy na konkursy i festiwale wcale nie dla nagród i wyróżnień, obrazy tworzy o ludziach i dla ludzi.

- Z każdej nagrody oczywiście się cieszę, ale tak naprawdę najważniejszy jest ten moment, kiedy film przejdzie wstępną kwalifikację konkursową i pokaże się go na ogólnopolskim festiwalu. Kiedy 300, 200, 100 osób ogląda mój film, kiedy mogę zobaczyć ich wzruszenie, rozbawienie, wtedy dopiero czuję, że wykonałem dobrą emocjonalnie robotę. Są takie festiwale, z których przejeżdżam bez żadnej nagrody, są też takie, kiedy widownia to zaledwie kilka osób, bo nie udało się festiwalu wypromować, bo w danym mieście zainteresowanie filmem amatorskim jest niewielkie, powodów może być mnóstwo. Ale co z tego? Przecież nie tworzę filmów dla mas, ja po prostu cieszę się z każdej pary oczu wbitej w obrazy, które stworzyłem. Te oczy się śmieją, czasem płaczą, i to wszystko dzieje się w ciągu kilku minut. To magia filmu krótkometrażowego - mówi pan Wojtek.

Choć zajmuje się filmem hobbystycznie, to podkreśla, że filmowiec-amator zazwyczaj zna cały proces produkcji filmu.
- Jesteśmy scenarzystami, reżyserami, operatorami, montażystami, nawet zdarza nam się też zagrać w swoich filmach. Bardzo często musimy być samowystarczalni. Ale mnie od zawsze najbardziej interesowało mnie pisanie scenariuszy, niekoniecznie chciałem wchodzić w tematy techniczne filmu, w operatorkę czy montaż, dziś to dla mnie nierozłączne elementy, praca na każdym z tych etapów przynosi mi dużą satysfakcję - przyznaje Szwiec.
Określenie dla filmu "amatorski" uznaje za prawdziwą wartość. - Chyba nie mógłbym filmem zajmować się zawodowo, pracować na czas i pod dyktando, w moim amatorskim, niezależnym filmie, od początku do końca ja ustalam warunki i to ja czuję się w stu procentach jego twórcą, to chyba najlepsze uczucie i nagroda - komentuje Szwiec.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto