Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Schron Sowiniec w Gostyni. Wybuch wojny przerwał jego budowę

Damian Baran
W czasie II wojny światowej mało kto dysponował bronią przeciwpancerną. Ten karabin, który trzyma na zdjęciu Tomasz Jałowy z Stowarzyszenia Pro Fortalicum, wymyślili Polacy w 1937 roku.

Do obsługi broni wystarczył jeden żołnierz. Strzelał - leżąc.

- Nawet z 300 metrów pocisk przebijał pancerz każdego czołgu, który znajdował się wtedy na wyposażeniu armii niemieckiej - tłumaczy Jałowy. - Niestety, Polacy dysponowali małą liczbą takiej broni.

Ten karabin znajduje się w schronie bojowym Sowiniec w Gostyni. Jego historia zaczyna się w 1939 roku, kiedy sztab Wojska Polskiego podjął decyzję o fortyfikowaniu południowego skrzydła obszaru warownego "Śląsk".

Istniało bowiem realne zagrożenie ze strony Niemiec, które zajęły Czechosłowację. Zaczęto więc budować schrony pod Mikołowem, a także na przykład w Bielsku-Białej czy Pszczynie. Pod Mikołowem planowano wybudować około 40 obiektów. Udało się do wybuchu wojny tylko kilkanaście.

Budowa najbardziej na południe wysuniętego schronu fortyfikacji ciężkiej całego obszaru warownego "Śląsk", czyli Sowińca (prawdopodobnie miejscowa ludność tak go nazwała od nazwy lasu), zaczęła się w maju lub czerwcu 1939 roku, a zakończyła w sierpniu tamtego roku.

- Schron jest w pełni wykończony. To znaczy, że został wylany beton, a wszystkie elementy metalowe, które były na stałe osadzone w betonie, zamontowane - opowiada Tomasz Jałowy, przewodniczący tyskiego koła stowarzyszenia Pro Fortalicium. - W środku schron nie był jednak w ogóle wyposażony. To wyposażenie, które teraz tam jest, to już nasza rekonstrukcja.

Beton był w pełni wylany, ale w deskach szalunkowych, więc kiedy Niemcy wkraczali na teren w okolicach Mikołowa, żołnierze polscy (przeniesieni na Śląsk z miejscowości Małyńsk na Wschodzie) z tego schronu nie korzystali. - Walczyli na zewnątrz. Dwa karabiny maszynowe, które pierwotnie miały znajdować się w schronie, były ustawione w zagajniku - mówi Jałowy.

Schron Sowiniec w skali od A do E miał klasę odporności C na ostrzał. Był więc średnio odporny. Grubość stropu wynosi 145 cm, ścian bocznych, gdzie ulokowane są strzelnice - 115 cm. Ściana czołowa, najbardziej narażona na ostrzał, ma 150 cm, a ściana tylna, gdzie znajdują się drzwi wejściowe i ewakuacyjne, 90 cm.

Tak przedstawia się schron z zewnątrz. Wejdźmy do środka. Na drzwiach są uszczelki i rygle, dzięki którym schron można było szczelnie zamknąć. W pierwszej izbie jest aparatura filtro-wentylacyjną - to filtry z węglem aktywnym i filtr przeciwpyłowy.

- Gdyby nastąpił atak gazami bojowymi, można było powietrze zaciągane do środka przez nie przefiltrować - wyjaśnia przewodniczący. Druga izba jest bojowa.

- Tutaj zamontowany był na lawecie ciężki karabin maszynowy - opowiada Tomasz Jałowy. - Jest tu strzelnica obrony wejścia, zrzutnia granatów i wyrzutnia ładunków oświetleniowych, a także wentylator. Karabiny maszynowe wydają dużo gazów, więc trzeba tę izbę na bieżąco wentylować.

W dalszej części schronu są pomieszczenia socjalne, gdzie znajduje się magazyn amunicji, dalej kącik radiotelegraficzny, izba socjalna, gdzie mieszczą się dwie prycze, a na końcu druga, mniejsza izba bojowa. Znajdował się tam ciężki karabin maszynowy.

- Do jego obsługi potrzeba było trzech ludzi - mówi Jałowy. - Jeden był celowniczym, drugi ładowniczym, a trzeci obsługiwał wentylację.

W tym roku tyskie koło Pro Fortalicium ma w planach remont schronu w Śmiłowicach oraz w Wyrach.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mikolow.naszemiasto.pl Nasze Miasto